Nasza rozmowa
Nasza rozmowa
Wiara, polędwica i miłość
Autor: Michał Bondyra
Z alkoholowego domu wylogował się na ulicę. Szybko zaczął ćpać, wdawać się w bójki i kraść. Siedział w więzieniu, okaleczał się i próbował się zabić. Spotkał na drodze śp. ks. Jana Kaczkowskiego, który Bożą miłością dzień po dniu zmieniał skrzywdzonego chłopaka w tego, który rozsiewa dobro. Najpierw w hospicjum w Pucku, teraz w całej Polsce w „smutnych miejscach” w ramach projektu PaKa. Poznajcie historię Patryka Galewskiego, pierwowzoru bohatera filmu Johnny.
Rozmawia Michał Bondyra
Projekt PaKa Inne garowanie, z którym jeździsz po Polsce, skierowany jest do wychowanków zakładów poprawczych, młodzieżowych ośrodków wychowawczych, domów dziecka, ale też do uczniów ostatnich klas szkół podstawowych i starszych. O co w nim chodzi?
– PaKa to skrót od Patryk-Kaczkowski, bo staram się przekazywać w nim janowe DNA. Jest lustrem relacji, które Jan zbudował ze mną. „Inne garowanie” dotyczy gotowania – mojej pasji, która jest tylko pretekstem do tego, żeby zrobić coś więcej. W „smutnych miejscach”, takich jak zakłady poprawcze czy ośrodki wychowawcze realizujemy program „Nikt nie rodzi się zły”, który ponad rok temu zapoczątkowaliśmy tu, w Poznaniu. „Całe życie przede mną” adresowany do ostatnich klas szkół podstawowych, to taki przedpsychologiczny strzał, który może być początkiem zmiany dotychczasowego stylu życia, który z czasem może doprowadzić do samookaleczenia i prób samobójczych.
Bo Ty pochodziłeś ze „smutnego domu”.
– Z dzieciństwa i okresu dorastania nie mam żadnych miłych wspomnień. W moim smutnym domu ojciec był alkoholikiem, a mama starała się kochać nas na tyle, na ile umiała. Tak naprawdę od dziecka nie chciałem w tym domu być, dlatego tak łatwo było mi się wylogować na ulicę.
Zdarzało się, że z siostrą nie mieliście co jeść?
– Bardzo często. Pamiętam, jak jako jedenastolatek chodziłem po zamknięciu targowiska i zbierałem nadgniłe owoce i warzywa, żebyśmy potem mieli co jeść. W szkole kradłem kanapki i sok kolegom, a gdy było zimno węgiel sąsiadom. Jako nastolatek znalazłem się na ulicy, a tam, z innymi z podobnych smutnych domów, w kilka sekund znaleźliśmy wspólny język. Daliśmy sobie poczucie akceptacji i zrozumienia. Złudne, bo to była zniekształcona forma relacji. Wyrastałem w krzywdzie, więc dużo łatwiej było mi krzywdzić innych, a lęk krzywdzonego człowieka dawał mi poczucie bezpieczeństwa.
więcej w styczniowym "KnC - Króluj nam Chryste"
Patryk Galewski w rozmowie z Michałem Bondyrą
fot. Ż. Galewska