Sport
Sport
Różaniec to część mojej codzienności
Autor: Michał Bondyra
Karate wybrał, bo zafascynowały go filmy… o bokserze Rockym Balboa. Różaniec stał się jego modlitwą, bo zainspirowała go do niego babcia. Karateka Michał Bąbos – ośmiokrotny mistrz Polski i brązowy medalista World Games i Igrzysk Europejskich – wspomina też swoją ministranturę. Mówi o priorytetach, w których rodzina wypiera sport.
Wielu uważa, że sztuki walki, w tym karate, niosą za sobą duchowość sprzeczną z chrześcijaństwem. Co o tym sądzisz?
– Spotkałem się z takimi twierdzeniami w komentarzach pod materiałami o mnie, opublikowanymi na katolickich portalach. Ta opinia wynika moim zdaniem z ignorancji i niewiedzy. Dlaczego? Bo trenuję karate olimpijskie, które jako dyscyplina sportowa zupełnie odeszła od duchowości. Powiem więcej, karate w tej wersji uczy poszanowania dla hierarchii i umiejętności, bo nadawane są u nas pasy, gdzie kolejny kolor świadczy o tym, jak wiele umiesz. Przez osiemnaście lat treningu i zawodów moja wiara nigdy nie była zachwiana przez dyscyplinę, którą uprawiam. Nigdy nie składałem pokłonów fałszywym bożkom.
Powiedziałeś, że Twoja wiara nigdy nie została zachwiana przez karate. Nie jest tajemnicą, że wiara i Bóg są dla ciebie bardzo ważne. Kto położył fundament pod tę wiarę?
– Pochodzę z wierzącej rodziny, ale moi rodzice wciąż byli w pracy, więc najwięcej czasu spędzałem z babcią. A ona dużo się modliła, szczególnie na różańcu. Pamiętam, że jako 5-latek siadałem przy niej i odmawialiśmy kolejne tajemnice różańca. Nie zawsze mi się chciało, ale ten pobożny obraz babci, prostej, ale bardzo dobrej, ciepłej kobiety, mam do dziś przed oczami.
Ministrantem też byłeś?
– Przystąpiłem do ministrantów w gimnazjum. Służyłem później aż do końca liceum. Myślę, że ministrantura pozwoliła mi zbliżyć się do Boga, zrozumieć sens tego, co dzieje się podczas Eucharystii, i dzięki temu nie uczestniczyć już w niej tak po prostu, ale bardziej świadomie.
więcej w paźdzernikowym "KnC - Króluj nam Chryste" Michał Bąbos w rozmowie z Michałem Bondyrą
fot. arch. prywatne M.Bąbosa