Moje hobby
Moje hobby
Mój algorytm szczęścia to Chrystus!
Autor: Michał Bondyra
Jest tiktokerem, który ma 217 tys. (sic!) obserwujących, lubi rolki – nie tylko te internetowe. Ale przede wszystkim jest księdzem, który wywodzi się ze służby liturgicznej, a dziś chętnie pracuje z ministrantami. Pisze też książki… Ostatnio wyszła jego najnowsza, pod tajemniczym tytułem Algorytm szczęścia. Przed wami ks. Sebastian Kosecki, wikary z Zawiercia.
Czy ksiądz na TikTok’u to nie jest ryzyko?
– Myślę, że dla wielu jest to ryzykowne połączenie, ale nie dla mnie. TikTok traktuję nie jako lans swojej osoby, a jako narzędzie do ewangelizacji. Wiem, po co to robię i wierz mi, że jeśli miałoby iść to w złą stronę, nie mam problemu, żeby to skończyć. Na razie, przez te dziewięć miesięcy widzę dobre owoce mojej obecności na TikToku, wiec jestem spokojny.
Twoja obecność na TikTok’u to większa odpowiedzialność?
– Tak, bo wszystko, co mówię na live’ach robię z koloratką przy szyi. Odpowiedzialność za to, co mówię, jakich słów używam jest duża, dlatego że nikt mnie nie utożsamia z Sebastianem, a z przedstawicielem wspólnoty Kościoła katolickiego.
TikTok to medium, gdzie największą popularność zdobywają ci, którzy pokażą goły tyłek, zrobią dziubek, albo coś ekstremalnie głupiego. Jak w takiej przestrzeni „przebić się” z Bogiem i wartościami?
– Rzeczywiście algorytmy TikTok’a na czołówkę zwykle wyrzucają rzeczy denne. Ale myślę, że trzeba być na tym medium. Żeby być oglądanym, trzeba mówić językiem odbiorców. Główny adresat TikTok’a to ludzie młodzi, a ja mam to szczęście, że na co dzień bardzo dużo pracuję z młodzieżą w szkole, więc w grupach w parafii z ich językiem nie mam problemu. Po drugie nie można się bać mówić o Bogu, bo młodzi ludzie tego potrzebują, a wiem co mówię, bo tego doświadczam.
więcej w paźdzernikowym "KnC - Króluj nam Chryste" ks. Sebastian Kosecki w rozmowie z Michałem Bondyrą
fot. arch. ks. S. Koseckiego