Nasza rozmowa
Nasza rozmowa
Sopoćko? Nawet nie mam do niego startu!
Autor: Michał Bondyra
Nasza rozmowa miała trwać kwadrans. Gdy ją zakończyliśmy, minęła godzina. Nic dziwnego, skoro tematem było Boże Miłosierdzie, a moim rozmówcą Maciej Małysa – aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, odtwórca postaci bł. ks. Michała Sopoćki w filmie Miłość i Miłosierdzie, filmie, który w dniu premiery w USA pod względem kinowej frekwencji ustąpił tylko… Jokerowi.
Rozmawia Michał Bondyra
Zdarzyło się Panu, że całym sercem utożsamiał się z odgrywaną przez siebie rolą?
– Chyba nie, bo to zawsze jest postać. Zresztą nie wiem, czy byłoby to dobre. Inaczej jest w życiu, gdzie ze swoją rolą, którą przydzielił mi Bóg, się utożsamiam: najpierw rolą syna, potem męża, ojca.
Ostatnio pytanie o utożsamianie się z rolą w teatrze usłyszałem od publiczności po dwójkowej sztuce, gdzie kolega gra brata Alberta, a ja komunistę, ideologa, antychrysta. W każdym trzeba szukać pierwiastka ludzkiego, ale w tej roli było o to trudno. Jeszcze trudniej było w sztuce Romana Brandstaettera Dzień gniewu, gdzie grałem gestapowca, przesłuchującego przeora, z którym… razem byli w seminarium. Ten gestapowiec to takie ludzkie popłuczyny, człowiek, który morduje kobietę i dziecko. Trudno się z kimś takim utożsamić.
To pytanie zadałem, myśląc o Pana roli w filmie Miłość i miłosierdzie, gdzie grał Pan bł. ks. Michała Sopoćkę.
– O Sopoćce wiedziałem tyle, co wszyscy, że to spowiednik siostry Faustyny. W miarę, jak zacząłem go odkrywać, zobaczyłem, że to człowiek absolutnie nieprzeciętny. Facet takiego formatu, że nie mam nawet do niego startu.
Lubię wspominać, jak mój starszy brat przyszedł kiedyś do teatru, gdzie grałem, a moja szefowa żartem zagaiła go, czy jest taki jak ja czy normalny? Brat na to zupełnie poważnie zapytał, co to znaczy być normalnym i kto ma prawo do ustalania norm? „Tylko Ten, Kto to wszystko stworzył, czyli Bóg. A więc normalność to świętość, więc muszę odpowiedzieć, że nie jestem normalnym, bo nie jestem świętym” – przyznał. A Sopoćko był normalny, bo był święty, mnie też do tej normalności jeszcze wiele brakuje.
więcej w kwietniowym numerze "KnC - Króluj nam Chryste" w rozmowie z Michałem Bondyrą
fot. arch. prywatne M. Małysy.