Nasza rozmowa
Nasza rozmowa
Zaryzykuj i bądź sobą!
Autor: Michał Bondyra
Spotkaliśmy się przy okazji koncertu, który dali na XIV Mistrzostwach Polski LSO o Puchar „KnC” w Skierniewicach. Z Jackiem „Heresem” Zajkowskim i Piotrem Zalewskim, czyli duetem Wyrwani z Niewoli, porozmawialiśmy bardzo szczerze o problemach, jakie w okresie dojrzewania przeżywają też ministranci. Było też o dramatycznym braku autorytetów, o tym, dlaczego tak trudno dziś przyznać się do Chrystusa przed kolegami i o tym, dlaczego warto postawić na Maryję i świętych. Zresztą, poczytajcie sami…
Rozmawia: Michał Bondyra
Powiedziałeś Jacku, że ministranci to normalne chłopaki z problemami, które mają ich rówieśnicy. Dojrzewający chłopacy mają często problem z pornografią, z którym zmagałeś się też ty, Piotrek.
Piotr: – Rozmawiam często z tzw. porządnymi chłopakami i oni też mówią mi, że mają problem z pornografią. To tylko pokazuje, że z jak porządnego domu byś nie pochodził, w jakiej wspólnocie byś nie był, nigdy nie będziesz wolny od zagrożeń. Wspólnota ministrancka jest jakąś formą ochrony, ale nie całkowitą. Bo porno to taki najbardziej dostępny dla nas narkotyk. Nie musisz iść do dilera, nie musisz mieć kupy kasy na działkę, wystarczy, że odpalisz stronę i zalewają cię zdjęcia, filmy. Trafia to na podatny grunt, bo to najprostszy sposób na rozładowanie napięcia, emocji, które w nas buzują. Najprostszy, a zarazem najgorszy, bo te zdjęcia czy filmy infekują ci mózg. W konsekwencji nie potrafisz patrzeć na kobietę inaczej jak na obiekt seksualny. Chcesz potem z tego wyjść, ale sam nie dajesz rady. Jak powiedział mój kierownik duchowy, przez pornografię część mojego serca została zatruta i teraz, mimo że żyję w czystości, współpracując z Bożą łaską, ona wciąż jest zatruta. Porno wciąż we mnie siedzi, w mniejszym natężeniu, bo tego nie oglądam, ale jednak wciąż kusi i wraca.
Jacek: – Tu przydałby się wymazywacz pamięci, taki jak w filmie Man in Black. Pstryk i następuje reset pamięci. Ale to tak nie działa. Otrzymując nowe życie w Jezusie, wciąż pozostają w nas konsekwencje starego. Nie jest tak, że jak Bóg cię kocha i ty o tym wiesz, to już nie musisz się starać i być czujnym. Miłość Boga to impuls do tego, by starać się bardziej, by żyć moralnie, godnie. To trudne w świecie doraźnych przyjemności, wykolejeń, zboczeń, które nazywane są normą.
W takim świecie szczególnie trudno dawać świadectwo innego życia, życia z Bogiem.
Piotr: – Trudno jest dziś być ministrantem, bo szczególnie w okresie dorastania masz naturalną potrzebę bycia w grupie, bycia akceptowanym. Jeszcze trudniej jest, gdy nie masz pozytywnego wzorca, wsparcia w tacie. Dlatego nie dziwię się, że ministrant wśród kolegów z podwórka, szkoły czasem nie przyznaje się do tego, że służy przy ołtarzu. Bo on boi się, że koledzy go odrzucą, uznają za trędowatego. Dlatego myślę, że trzeba się modlić o Ducha Męstwa. Czasami reakcja kolegów z osiedla wcale nie musi być taka straszna, jak nam się wydaje. Jeden ministrant opowiadał mi, o tym, jak bardzo bał się powiedzieć kolegom, że służy, że będą go utożsamiać z pomocnikiem księdza pedofila. W końcu przemógł się i powiedział. Ku jego zaskoczeniu kumple zareagowali bardzo fajnie. – O spoko, masz jaja, że chodzisz do Kościoła i służysz – usłyszał.
Jacek: – Ministrantom jest też trudniej dawać świadectwo przez… księży. Bo skoro ksiądz zdejmuje koloratkę i w wielu momentach chce być po cywilnemu, to on ministrant tego świadectwa u niego nie widzi. A kapłan ma być dla ministranta autorytetem, który pociągnie go do odważnej wiary, a być może w przyszłości do powołania. Tej żywej wiary ministrant często nie widzi też w swoich rodzicach.
dużo więcej w wakacyjnym "KnC - Króluj nam Chryste"
w rozmowie z Michałem Bondyrą
fot. R. Woźniak/KnC