Reportaż LSO
Reportaż LSO
Ultrasi Chrystusa
Autor: Michał Bondyra
Daleszyce to miasto pod Kielcami. Niedobczyce – dzielnica Rybnika. Oba dzieli 250 kilometrów. Łączy służba przy ołtarzu ogromnej liczby ministrantów, gra w piłkę na wysokim poziomie, ale i zaangażowanie księży i parafialnych społeczności w doping.
Daleszyccy fanatycy
(...) Ksiądz Dominik zaznacza, że proponując Karolinie posadę trenera, wiedział o jej zaangażowaniu w życie religijne. – W naszej parafii mamy pięć drużyn piłkarskich na różnych poziomach. Przy wyborze ich trenerów kierowaliśmy się nie tylko umiejętnościami czysto sportowymi, ich pracą, ale i tym, czy dana osoba jest wierząca i chodzi do kościoła – przyznaje. Trenerka potrafi dać swoim zawodnikom w kość. – Chłopcy najbardziej nie lubią drabinek koordynacyjnych. Mają pecha, bo ja jestem maniakiem gry technicznej – śmieje się. Poza nauką schematów Karolina wpaja też zasady, którymi jej podopieczni mają kierować się zarówno na boisku, jak i poza nim. – Uczulam ich na to, by po faulu podeszli przeprosić, bo szacunek dla innych jest na pierwszym miejscu – dopowiada. Po rozgrywkach grupowych zabrała chłopakom komórki i do późna w nocy siedziała, pilnując, by żaden z nich nie hałasował w pokoju, a mógł odpowiednio długo wypocząć. – Bo trener to też wychowawca – wyjaśnia. Ten konkretny wychowawca potrafi też na boisku krzyknąć, ale za dobrze wykonaną robotę także nagrodzić. – Za awans z grupy chłopaki mogły obejrzeć mecz z Barceloną – mówi. Może za bardzo zapatrzyli się na Messiego i spółkę, bo następnego dnia podobnie jak Duma Katalonii nie sprostali swoim rywalom – późniejszym tryumfatorom z Janowa Lubelskiego. – Podglądaliśmy ich wcześniej i wiedzieliśmy, że to będzie mocna taktycznie i fizycznie ekipa. Ale tak, jak po zwycięstwach jesteśmy razem, tak stanowimy jedność także po porażkach – przyznaje. Zresztą gorące podziękowanie zgotowali chłopakom z Daleszyc i ich trenerce ubrani w czerwono-czarne trykoty kibice. Okraszając pojedynek w 1/8 finału flagą-sektorówką, a potem serpentynami i oprawą z balonami. – Większość z nich stanowi młodzież zrzeszona w „Bożej Bramie”, która poza dopingiem zajmuje się pomocą chorym i niepełnosprawnym – wyjaśnia ksiądz Dominik...
Rojbry z Niedobczyc
Rojber to gwarowe określenie urwisa, łobuza. Tak na każdego z setki swoich ministrantów z przymrużeniem oka woła ksiądz Paweł Gajda, wikariusz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rybniku. Życie ponadośmiotysięcznej parafii położonej w zachodnio-południowej części miasta kręci się wokół piłki, której fanem jest ksiądz Paweł. Kibicami są też ojcowie chłopaków, którzy nierzadko wraz synami służą przy ołtarzu. – W parafii mamy kilka grup, które startują w ministranckich turniejach. Ci najmłodsi, którzy jako mistrzowie archidiecezji katowickiej przyjechali do Sochaczewa w zeszłym roku w Pucharze „KnC” dotarli do ćwierćfinału – opisuje ksiądz. W tym roku z grupy nie wyszli i na pocieszenie zagrali o finał C. – Po zmianie roczników do zeszłorocznego składu musieliśmy dokooptować nowych, młodych zawodników. Za rok pójdzie nam lepiej – uspokaja. Słaby wynik sportowy w żaden sposób nie popsuł nastrojów grupie 23 wspierających ministrantów osób. Żywiołowy doping, któremu ton nadawał rytm bębna nie ustawał nawet, gdy młodzi piłkarze tracili kolejne gole. – Jesteśmy jednością bez względu na wszystko – tłumaczy obecny na trybunach Szymon Durczok odpowiedzialny za nagłośnienie transmisji internetowej TV, na co dzień animator wspierający księdza Pawła podczas zbiórek...
więcej w czerwocowym numerze "KnC - Króluj nam Chryste"
Michał Bondyra
fot. R. Woźniak/KnC