Reportaż LSO
Reportaż LSO
Chuligan Bożego Miłosierdzia
Autor: Michał Bondyra
Wytatuowany chuligan cudem unika śmierci. Dostaje nowe życie, w którym staje się jednym z tysiąca Misjonarzy Miłosierdzia. Historia filipina, ks. Pawła Bogdanowicza to gotowy materiał na mocny thriller z… happy endem.
Michał Bondyra
Naprzeciw mnie siada wysportowany facet po trzydziestce. Długie rękawy koszuli zakrywają liczne tatuaże, wspomnienie przeszłości. – Mam wydziarane dwa rękawki i plecy. Smoka z tych ostatnich chcę usunąć, bo nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem – tłumaczy. Większość z tatuaży ks. Pawła powstała w czasach, gdy był osiedlowym chuliganem. Tylko jeden – ten najważniejszy, zrobił sobie… będąc w seminarium. Na zwoju pergaminu wpisanego w anioła z hostią widnieje hebrajski napis: „Boże mój wierzę w Ciebie, uwielbiam Ciebie, ufam Tobie, kocham Ciebie. Amen, Alleluja”. – To modlitwa, którą przez rok anioł przygotowywał Dzieci Fatimskie do spotkań z Maryją. Odmawiam ją codziennie jako akt strzelisty – wyjaśnia kiedyś osiedlowy chuligan z Czarnkowa, dziś namaszczony przez papieża Franciszka jeden z ponad tysiąca Misjonarzy Miłosierdzia.
Dwa światy
Etykieta: „Paweł – osiedlowy chuligan” obowiązywała przez sześć lat. – Siedzieliśmy na ławce, jedliśmy słonecznik, pluliśmy na chodnik, były też dziewczyny, imprezy, alkohol, bójki, narkotyki. To był mój chleb powszedni – wspomina przełom podstawówki i czas technikum. Ks. Paweł mówi mi, że z dwudziestki kumpli, tylko on i dwóch innych nie mieli problemów z prawem. – Jedni nazwą to łutem szczęścia, inni opatrznością Bożą. Myślę, że to było zdecydowanie to drugie – dopowiada. Ławeczka, impreza i używki były tylko jednak jedną częścią tamtego świata. Drugą była… ministrantura. – W piątek chodziliśmy do pubu, w sobotę impreza do nocy, w niedzielę rano kąpiel, śniadanie, eleganckie ubranie i do kościoła na Mszę służyć – szokuje. – Byłem facetem o dwóch twarzach, funkcjonowałem w dwóch różnych światach i w ogóle mi to nie przeszkadzało. Pewnie dlatego, że miałem bardzo luźne podejście do grzechu, a jak miałem jakieś wyrzuty, szybko odkreślałem je grubą kreską – dodaje. W pewnym momencie Bóg powiedział mu stop. – Dał wybór: albo dalej płyniesz z nurtem, albo autentycznie coś zmienisz – przyznaje.
Wypadek
Fiat 126p to był wtedy najbardziej popularny samochód w Polsce. Malucha miał też student leśnictwa Paweł Bogdanowicz. Pewnego dnia, gdy jak zwykle wracał nim z nadleśnictwa, nieoczekiwanie jadący z przeciwka ford transit zmienił pas i z impetem wbił się w maleńkie auto 21-latka. – Mój Anioł Stróż miał co robić, bo mimo że Transit zatrzymał się na silniku mojego malucha, który jest z tyłu, z wypadku wyszedłem praktycznie bez szwanku – do dziś kręci z niedowierzaniem głową. – Gdybym nie przyjął wtedy pozycji, której nauczyłem się, trenując sztuki walki, pewnie dziś byśmy nie rozmawiali – dopowiada. Filipin wspomina, jak stojąc obok, usłyszał słowa policjanta, który prosi „o czarny worek dla denata z malucha”...
więcej w kwietniowym numerze "KnC - Króluj nam Chryste"
Michał Bondyra
fot. arch. ks. P. Bogdanowicza