Nasza rozmowa
Nasza rozmowa
Żyć blisko Boga
Autor: Michał Bondyra
Bramka to jego twierdza. Potrafi katechizować kolegów z drużyny na ławce rezerwowych przy słoneczniku, a ministrantów formować podczas Ligi Lektorskiej, którą stworzył dekadę temu. Choć w piłkę grać uwielbia, to zawsze na pierwszym miejscu stawia swoje kapłaństwo. Ks. Tomasz Blicharz, gospodarz XIII Mistrzostw Polski LSO o Puchar „KnC”, na co dzień duszpasterz diecezjalny LSO, rekolekcjonista, kapitan reprezentacji futsalowej księży diecezji rzeszowskiej, w życiu wyznaje jedną zasadę: trzeba przeżyć je blisko Boga.
Rozmawia Michał Bondyra
Jako chłopak Jan Paweł II grał w piłkę. Początkowo na obronie, a potem na bramce…
– Ja od razu byłem bramkarzem. Najpierw jako siedmiolatek na podwórku, potem jako 14-latek, gdy zacząłem chodzić na treningi miejscowego Tempo Cmolas, aż wreszcie, gdy w wieku 17–18 lat, kiedy grałem w pierwszym składzie Tempa. W czasach seminaryjnych też broniłem bramki, zresztą robię to do dziś w reprezentacji księży diecezji rzeszowskiej, w oldbojach Zaczernia, a od niedawna także w futsalowej drużynie z naszej wioski.
W klubie i w reprezentacji jest Ksiądz trenerem i kapitanem. Lubi mieć Ksiądz wpływ na zespół, by wszystko było poukładane jak należy?
– Lubię mieć wpływ na zespół. W zespole, w którym się pojawiam, staram się wnosić dobro i radość. Jako ksiądz wnoszę też zasady. Oczywiście w reprezentacji księży każdy z nas je wnosi. W oldbojach czy futsalu jestem już jednak jedynym kapłanem. Kiedyś podczas meczu naszego lokalnego klubu siedzieliśmy z kolegami na ławce rezerwowych, jedząc słonecznik. Nagle zabiły dzwony, informując, że za pół godziny rozpocznie się Msza św. Oddałem koledze swoją porcję pestek, by zachować post eucharystyczny. A on mnie pyta: dlaczego? Wytłumaczyłem, że takie są zasady. Przecież nic się nie stanie, jak ksiądz zje słonecznik – stwierdził. A ja mu na to: Właśnie dlatego nie chodzisz do kościoła. Popatrzył na mnie zdziwiony. Raz powiedziałeś, że nic się nie stanie, jak opuścisz niedzielną Mszę, potem stwierdziłeś, że nic się nie stanie, jak nie będziesz raz jeszcze. Właśnie dlatego dziś nie chodzisz do kościoła – wytłumaczyłem mu. Włączył się inny kolega: Ksiądz przesadza. A ty, dlatego pijesz – odpowiedziałem mu. Raz sięgnąłeś po alkohol, bo stwierdziłeś, że nic się nie stanie, potem kolejny i kolejny – wyjaśniłem. Toczył się mecz, a ja na ławce rezerwowych katechizowałem kolegów z drużyny. Dziś obaj są w kościele, patrzą na mnie i śmieją się, mówiąc: jesteśmy!
więcej w majowym numerze "KnC - Króluj nam Chryste"
Michał Bondyra
fot. M.Bondyra