Moje hobby
Moje hobby
Historia w hełmach zaklęta
Autor: Michał Bondyra
Hełmy w prywatnej zbrojowni ks. Zbigniewa są tylko przyczynkiem do tego, by zatopić się w historii, by poznać życiorysy lokalnych bohaterów walczących o polską niepodległość.
Kidów w dekanacie żarnowieckim liczy oficjalnie 1080 głów. – Na papierze, bo jest ich zdecydowanie mniej. Wielu wyjechało za pracą za granicę – mówi ks. Zbigniew Grzesiński, od pięciu lat proboszcz tutejszej parafii pw. św. Mikołaja Biskupa. To ważny punkt na patriotycznej mapie diecezji kieleckiej. Działało tu koło kombatantów Batalionów Chłopskich. – Przekazali swój sztandar do naszego kościoła, Matce Bożej Śnieżnej. Obiecałem im wtedy, że będzie on obecny na pogrzebie każdego z nich. Ostatniego – porucznika Mariana Obarę – z należnymi honorami pochowałem w tym roku wiosną – przyznaje proboszcz.
Kidawska symbioza
Dwa razy w roku 15 sierpnia i 11 listopada przed sporym głazem młodzi strażacy w mundurach galowych stoją wyciągnięci jak struna. – Na tym kamieniu wyryte są imiona i nazwiska parafian, którzy jako oficerowie Wojska Polskiego i funkcjonariusze Policji Państwowej zostali pomordowani w Katyniu – wyjaśnia ksiądz. – Z parafii pochodzi też cichociemny [cichociemni to żołnierze desantowani do Polski, by w walce partyzanckiej walczyć z Niemcami – przyp. MB], który ma u nas pamiątkową tablicę. Stefan Przybylik walczył jako oficer łączności Armii Krajowej, był wielokrotnie więziony zarówno przez Niemców, jak i Rosjan, nie tylko podczas wojny, ale i za komuny. Za swoje męstwo dostał m.in. Krzyż Virtutti Militari, Krzyż Walecznych i Krzyż Odrodzenia Polski – tłumaczy. Czy może więc dziwić, że sprawy Boże i polskie żyją tu w tak zgodnej symbiozie?
Hełmofon Gustlik
Ks. Zbigniew zaprasza na plebanię. Skromną, ale schludną. Za korytarzykiem wita nas sala. Nad drzwiami – hasło: „Mój dom to moja twierdza”. – To jest zbrojownia – tłumaczy ks. Zbigniew. W niej na metalowych półkach poukładane równiutko hełmy. – W sumie 240. Pochodzą z 26 krajów. A pierwszy z nich – hełmofon Gustlik, dostałem od kolegi – wyjaśnia. Był rok 2004, a ks. Zbigniew był wtedy jeszcze zapalonym modelarzem militariów. To wtedy w ręce wpadła mu książka Jacka Kijaka Hełmy Wojska Polskiego. – Jest w niej opisany szczegółowo każdy typ hełmu. Śp. pan Jacek miał zresztą kolekcję 600 hełmów, którą przekazał do Muzeum Militariów we Wrocławiu. Ja go z moją kolekcją gonię – śmieje się. W powiększaniu zbioru ogranicza go czas, obowiązki i… finanse. – Koszt jednego hełmu to wydatek rzędu kilkudziesięciu, a nawet kilkuset złotych – mówi, dodając, że niespełnionym marzeniem pozostaje polska hauba dla lotnictwa używana też w czołgach 7TP. – Ostatnio ktoś kupił tę pilotkę za 10 tys. złotych – szokuje. Niemniej, gdy tylko ma czas, jeździ na targi staroci do Kielc, raz w roku także na gdański Jarmark Świętojański, czasem odwiedza też hurtownie militariów w innych miastach. – Listę brakujących egzemplarzy mam w głowie – mówi.
więcej w listopadowym numerze "KnC - Króluj nam Chryste"
Michał Bondyra
fot. Robert Woźniak