Nasza rozmowa
Nasza rozmowa
Realizuję plan B i dobrze mi z tym
Autor: Michał Bondyra
Od zeszłego roku jest twarzą „Teleexpressu”. Ci, którzy wcześnie rano włączają telewizor, mogą zobaczyć go w „Dzień dobry Polsko”. Fani piłki nożnej bardziej kojarzą go jednak ze „Sport Telegramu” czy „Gola Ekstra”. Rafał Patyra dziennikarzem sportowym jest już 18 lat. Tylko dwa lata krócej grał profesjonalnie w piłkę. Miłość do piłki dzieli na równi z tą do historii. Do dziś pamięta swoje początki w „Credo” i batalię, jaką stoczył o „wywrotki”. Choć ministrantem nie był, środowisko zna na wylot. Z Bogiem też ma niezłe relacje…
Co poszło nie tak, że młody Rafał dziś pracuje głosem w TV, zamiast pracować nogami w ekstraklasie (śmiech)?
– Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem pracować nogami w ekstraklasie. Zacząłem mieć jednak kłopoty z kolanami. Najpierw usunięto mi łękotkę, potem dwa razy zerwałem więzadła krzyżowe. Wtedy nie było to takie hop-siup. Wspomniałem też, że Bozia chyba poskąpiła mi trochę talentu na granie w ekstraklasie. Dzięki tej kilkunastoletniej przygodzie ze sportem poznałem jednak zapach szatni, relacje zawodnik-trener z każdej ze stron, bo z wykształcenia też jestem trenerem drugiej klasy. To wszystko sprawia, że łatwiej mi się wczuć w każdą ze stron, a dzięki temu być bardziej obiektywnym w dziennikarskich ocenach.
W sporcie, jak w życiu, potrzebne są zasady. Które z tych życiowych – myślę o Dekalogu – są dla Ciebie najtrudniejsze?
– Dla mnie absolutnie kluczową rzeczą jest to, by wyraźnie wyznaczyć sobie priorytety. Rodzina jest dla mnie priorytetem najważniejszym. Dziś dla mnie bardzo ważny jest Bóg. To wcale nie znaczy, że już nie popełniam błędów. Nie jestem chodzącym aniołem, ale widzę doskonale ścieżkę, którą powinienem podążać. Czasem z niej zbaczam, ale cały czas widzę kierunek, w którym mam iść przez życie. Wiem, że to On na końcu zapewni mi spełnienie i szczęście.
Zepnijmy naszą rozmowę ministrancko. Pamiętam Twój komentarz finałowego meczu w Lublinie w ramach Mistrzostw Polski LSO w Piłce Nożnej Halowej o Puchar „KnC”. Zapytam wprost: byłeś ministrantem?
– Nie, nigdy, ale dobrze znam środowisko ministranckie, bo miałem bardzo wielu kolegów służących przy ołtarzu. Obracałem się w kręgu kościelnym, nawet moja pierwsza dziewczyna z niego pochodziła.
Nie była chyba ministrantką???
– Nie, należała do oazy. Ludzie związani z wiarą i religią zawsze byli mi bliscy. W domu u rodziców zawsze byli obecni księża. Do tej pory mam przyjaciół księży, zresztą z jednym z nich byłem teraz na wakacjach...
więcej we wrzesniowym numerze "KnC - Króluj nam Chryste"
Rozmawia: Michał Bondyra