Reportaż LSO
Reportaż LSO
„Biorę to w ciemno!”
Autor: Michał Bondyra
Choć oddaleni są od siebie o 450 kilometrów, do tego posługują w innych zakonach, to więcej ich łączy, niż dzieli. Zarówno franciszkanin o. Leonard Bielecki, jak i pijar o. Piotr Recki do powołania dojrzewali dzięki ministranturze. Dziś swojej drogi nie zamieniliby na żadną inną.
Obu zakonników łączy coś jeszcze: do Boga zbliżają głównie młodych. Używają do tego klawiatury i słowa. Zarówno o. Piotr, m.in. autor w pijarskim czasopiśmie dla powołanych „eSPe”, ale i bloga „Słowo jak ziarno”, jak i ojciec Leonard – współautor wyróżnionego w 2010 roku wideobloga „Bez sloganu” (teraz „Bez sloganu 2”), a wcześniej „Mowy hardej Leonarda” mówią i piszą bardzo sprawnie, zrozumiale, do tego szczerze i jednoznacznie, nie unikając trudnych tematów. Nic dziwnego, że młodzi „kupują” ich narrację o Bogu.
Bóg holował mnie jak rybę
„Pan Bóg holował mnie jak rybę. Pociągał, puszczał, znów pociągał, znów puszczał” – ilustruje dochodzenie do swojego powołania o. Bielecki. Podobnie było z o. Reckim: „Nie było ani gromu z jasnego nieba, ani upadku jak u Szawła”. Powołaniowe holowanie u o. Leonarda mocno nasiliło się w drugiej klasie liceum. – Przyciąganie było na wakacyjnych rekolekcjach u ojców franciszkanów, popuszczanie – w ciągu roku – doprecyzowuje. – Znałem franciszkańskich kleryków, księży, sam byłem animatorem jednej z grup, a potem moderatorem – dodaje. Zaraz po Pierwszej Komunii Świętej został też ministrantem. U jarocińskich franciszkanów – a jakże – służyłem dziesięć lat. To wtedy spokojnie dojrzewało moje powołanie – przyznaje. Kilka tygodni po Pierwszej Komunii komżę włożył też o. Piotr. – Przez lata w rodzinnej Wrześnicy [wioska koło Słupska – przyp. MB] służyło nas tylko dwóch. Czułem się ważny i dumny, ale i odpowiedzialny i potrzebny – tłumaczy...
więcej w lutowym numerze "KnC - Króluj nam Chryste"
Michał Bondyra
fot. Nengredeye/Fotolia