Gorący temat
Gorący temat
Święty Walenty – patron "walniętych"
Autor: Michał Buczkowski
Bywają święci, o których wiemy niewiele. Są jednak często wzywanymi przez katolików patronami. I pomagają nam w różnych okolicznościach. Św. Błażej w chorobach gardeł, św. Józef w godzinę śmierci, a taki św. Walenty, gdy mamy problem z głową…
Fabryka specjalistów
Aby mieć problem z głowy, wzywamy w modlitwach wyspecjalizowanych świętych: św. Antoniego – gdy coś się zgubi, św. Krzysztofa, gdy ruszamy w podróż. Często zwyczaj modlitwy do konkretnego świętego kształtował się sam. Tacy kolejarze na przykład – po skończonej pracy szli do kościoła i widzieli obraz św. Katarzyny, która zmarła w trakcie tortur – łamania kołem. I z takim kołem, podobnym do koła pociągu przedstawiana jest na wizerunkach. Nic dziwnego, że kolejarze zaczęli ją właśnie wzywać. A ministranci? Do kogo mieli się zwracać, jeśli nie do Dominika Savio, który umarł jako ministrant? Jeśli zwyczaj nie ukształtował się sam, mogła go wspomóc władza kościelna i oficjalnie ogłosić, że dany święty odpowiada za jakieś sprawy i warto jego właśnie prosić o pomoc. Co papież zwiąże na ziemi, jest związane w niebie, więc jeśli ogłasza na przykład, że Jan Paweł II jest patronem rodzin, to możemy mieć pewność, że otoczy szczególną opieką sprawy naszych bliskich. Czasami taka specjalizacja świętego ogłaszana jest na podstawie oczywistego skojarzenia, czasem zaskakującego lub nieznanego. Św. Łukasz, patron lekarzy – sam był lekarzem, święta Klara – patronka telewizji miała wizję żłóbka Pana Jezusa tak dokładną, jakby była to relacja „na żywo” przedstawiana w wynalezionej kilka wieków później telewizji. A dlaczego św. Mikołaj chroni przed wilkami? Tego już zupełnie nie wiadomo. Wiadomo za to, że jest skuteczny i niejeden pasterz korzystał z jego pomocy. Co zaś z Walentym? O tym za chwilę.
Święci nieznani
Nikt nie został świętym za darmo. Żeby kogoś po śmierci uznano za świętego, musiał w swoim życiu wykazać się szczególnie mocną wiarą w Chrystusa. Nie każdy taki heroiczny czyn został jednak opisany za żywej pamięci ludzi, którzy znali świętego. Czasem wierzymy w czyjeś zasługi dlatego, że inni wierzyli przed nami. I jasnym jest, że gdy kult się zaczął – święty był znany pierwszym jego czcicielom. To oni dokładnie wiedzieli, czym dany chrześcijanin się wyróżniał. Bywa tak, że o danym świętym wiemy bardzo niewiele. Na przykład informacje o św. Krzysztofie są tak skąpe, że zdarzają się ludzie, którzy chcieliby go uznać jedynie za legendę i twierdzą, że nigdy taki człowiek nie chodził po świecie. Kierowcy, którym pomaga w podróży, wiedzą jednak swoje – nieistniejący święty przecież by im nie pomógł. A pomaga. Nawet tak znani święci jak Józef są paradoksalnie… nieznani. Bo co wiemy o świętym, który wychował Pana Jezusa? Nawet nie znamy daty jego śmierci. W przypadku św. Walentego jest nie lepiej. Jedni twierdzą, że był biskupem, inni, że tylko księdzem. Jedni, że zmarł w 269, inni, że może w 270 lub 273 r. Jedni twierdzą, że z zawodu był lekarzem, inni, że na medycynie się wcale nie znał, ale uzdrawiał cudownie. Najprawdopodobniej na terenie Włoch świętych Walentych było w podobnym czasie dwóch i obaj zginęli śmiercią męczeńską. Ale nawet jeśli dwóch ludzi zlewa nam się trochę w jedną postać, to akurat możemy być pewni, że modlitwa do św. Walentego pomoże w przypadku nerwicy, choroby psychicznej oraz zakochania. Dlaczego akurat taki zestaw? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, gdy nie jesteśmy nawet pewni, że chodziło o jednego świętego, ale można mieć pewne przypuszczenia – ale o nich na końcu…
Jak obchodzi się wspomnienia świętych?
Świętych jest naprawdę wielu. Nawet tych wyniesionych na ołtarze. A dni w roku mamy zaledwie 365. Występujący co cztery lata 29 lutego daje dodatkowe miejsce w kalendarzu św. Romanowi Jurajskiemu. Ale jak zmieścić resztę? Trzeba było jeden dzień przydzielić kilku świętym i wprowadzić pewną hierarchię świętowania. Jedni mają swoje uroczystości, nawet po dwie, jak św. Jan. Inni zaledwie święta, jeszcze inni wspomnienia – obowiązkowe lub dowolne. Karta kalendarza wspomina kilku świętych, ale Mszę odprawia się, przypominając tego, który w danym miejscu był szczególnie istotny. I tak na przykład 15 listopada mamy wspomnienie doktora Kościoła, św. Alberta Wielkiego, dominikanina, ale nie będzie nic dziwnego w tym, że franciszkanie będą chcieli wspomnieć św. Dydaka, który należał do ich zakonu.
Walentynki
Taki święty Walenty nie miał łatwo, jeśli chodzi o wspomnienie w Polsce. W dniu jego wspomnienia kalendarz kościelny przypomina o patronach Europy – Cyrylu i Metodym. Dla nas, Słowian, byli szczególnie ważni, gdyż to właśnie oni przynieśli wiarę na nasze tereny. W Polsce więc to ich wspomnienie było głównym. A o św. Walentym pamiętano tego dnia niewiele, podobnie jak o św. Auksencjuszu; św. Antoninie, Eleuchadiuszu i kilku innych. Jeszcze dwadzieścia lat temu 14 lutego wspominano Walentego zaledwie w kilku miastach Polski – tam, gdzie miał swoje ołtarze. Aż nagle wybuchła popularność jego święta. W ciągu kilku lat przywędrowała i rozgościła się na dobre do nas moda z Zachodu, by obchodzić walentynki. Jedni szybko przyjęli nowy zwyczaj, inni złościli się, że płytki, że amerykański, że przecież mamy swoje tradycje. Walentynki to jednak wcale nie amerykańskie święto. To święto przede wszystkim katolickie. I raczej włoskie, średniowieczne niż amerykańskie. To, co może przeszkadzać, to handlowy sposób przeżywania walentynek. Ale to tak, jakby skreślać Boże Narodzenie tylko dlatego, że z tej okazji ludzie wydają pieniądze na prezenty. Niektórzy mówią, że walentynki są powierzchowne, ale i tak uważam, że mają więcej katolickiego ducha niż inne święto zakochanych – andrzejki. Zamiast więc marudzić – sami róbmy wszystko, by świętowanie nie kończyło się w sklepie, ale by miało też swoją duchową część. Kiedy się więc zakochasz – pamiętaj, że 14 lutego to dzień, w którym możesz nie tylko sprawić upominek dziewczynie, ale też pomodlić się do patrona zakochanych o dobre małżeństwo. A gdybyś przeżył rozczarowanie miłosne – pamiętaj, że św. Walenty pomaga również tym, którzy przeżywają rozstrój nerwowy, bo to święty, który do zakochania podchodzi kompleksowo.
Michał Buczkowski
fot. a370102/Fotolia