Bez komży

KnC 2/2016

Nasza rozmowa

Nasza rozmowa

Spowiedź? „Lubię to!”

Autor: Michał Bondyra
Księdza Michała Misiaka odwiedziłem podczas kolędy – czasu siewu, jak sam mówi. Ugościł ostatnią paczką ruskich pierogów, razowym chlebem i cappuccino. Ewangelicznie. Potem godzinami rozmawialiśmy o żniwach, czyli Wielkim Poście. O tym, jak chce wyspowiadać z całego życia trzysta osób. No i o „spacerach uzdrowieniowych”, „Filmach z Krzyżykiem” czy „Podzieleniu się swoją Szafą” – akcjach, którymi prowadzi ludzi do Jezusa.
 Rozmawia Michał Bondyra
 
Jak to było z tym Jezusem walczącym z diabłem na ringu?
– To nie był ring, a pasy (śmiech). Jeden z chłopaków był przebrany za Jezusa, miał też rękawice bokserskie. Drugi był ucharakteryzowany na diabła. Rozstawiliśmy ich po obu stronach ulicy i gdy zapalało się zielone światło dla pieszych i ludzie wchodzili na ulicę, oni wbiegali i zaczynali się bić na środku ulicy. To była dobrze wyćwiczona walka...
 
Jak ludzie reagowali na KO Jezusa?
– Ci co siedzieli w samochodach i mogli obserwować cały happening bez pośpiechu, bili brawo, trąbili, mówili, że jest ok. Widać, że im się podobało, że kibicują Jezusowi. I o to chodziło – chcieliśmy wraz z młodzieżą w ten sposób zwrócić uwagę na to, że dobro zawsze zwycięża. Zresztą walka była pretekstem do rozmów. Sam zaczepiałem młodzież, pytając czy wiedzą, o co w niej chodzi, że ten pojedynek dobra ze złem przekłada się na nasze życie. Dzięki tej inscenizacji mogłem pogadać o Jezusie w ich życiu.
 
Walka diabła z Jezusem odbywa się też w świecie wirtualnym. Diabeł ostatnio bardzo upodobał sobie internet...
– Bardzo wiele osób pakuje się w nieczystość wywołaną przez zdjęcia, filmy w sieci. Potem uzależniają się od pornografii, masturbacji i bardzo z tego powodu cierpią. Dochodzi przez to do małżeńskich kryzysów. Młodszych ten problem też dotyczy i trawi. Dziś zasiadając do komputera, trzeba być mądrym. Sam, gdybym nie musiał, nie korzystałbym z niego wcale. Podobnie jak z telewizora, którego nie mam od sześciu lat, a więc od czasu, gdy jestem księdzem. Bez internetu byłbym szczęśliwszy, ale to moje narzędzie pracy.
 
Szczególnie Facebook.
– Korzystam z Facebooka, by ewangelizować. Dawać świadectwo, że Kościół żyje, że Jezus jest panem, że ma moc. Wrzucam tam nieraz zaczepne teksty i czekam na reakcję. To jest wstęp do rozmowy.
 
Także wstęp do „spacerów uzdrowieniowych”.
– Spacery to był strzał w dziesiątkę. W internecie ogłaszam, że co wtorek od godz. 20.00 przy kościele pw. św. Mateusza, gdzie posługuję, czekam na tych, co chcą się wyspowiadać w formie rozmowy. Niezależnie czy pada deszcz, czy śnieg, czy świeci słońce, spaceruję tak, rozmawiając o grzechach do ostatniego chętnego. Zjawia się każdorazowo od pięciu do dwunastu osób. Bóg fajnie dozuje tych ludzi. Zwykle nie ma kolejek, bo jak jedna osoba dostaje rozgrzeszenie, na parkingu przy kościele pojawia się druga. Czasem zdarza się, że zejdą się naraz trzy osoby. Wtedy trzeba godzinę poczekać. Kończę około 24.00, czasem pół godziny później.
 
Dlaczego ksiądz wybrał tę formę spowiedzi?
– Bo są tacy, co krępują się wejść do kościoła, klęknąć w konfesjonale. Chcą rozmowy, modlitwy, porady i księdza, który z nimi rzeczowo porozmawia i nie nakrzyczy. Poważne problemy wymagają przecież głębokiej rozmowy. To ich przyciąga. Muszę przyznać, że inspiracją dla spacerów było nocne spotkanie Nikodema z Jezusem. Na spacer uzdrowieniowy wielu także przychodzi około godziny 21.00 czy 23.00, kiedy są już po pracy i mogą na kilka chwil wymknąć się z domu.
 
Pewnie ministranci ze spacerów nie korzystają.
– Ministrantów też miałem, ale akurat takich, co kiedyś służyli, a potem się w życiu pogubili. Spowiadał się u mnie chłopak, który był lektorem, przestał chodzić do kościoła, a od kilku lat żył w związku niesakramentalnym z dziewczyną. Znalazł mnie na Facebooku, zobaczył świadectwa innych, coś go przynagliło, umówił się i przyjechał. Wiedział, że nie uzyska rozgrzeszenia, bo nie chciał zrezygnować z tego związku. Rozmawialiśmy pół godziny. Czułem, jak rodzi się w nim pragnienie czystości, życia w prawdzie. Z tęsknotą i dumą opowiadał o tym, jak był lektorem, jak chodził na zbiórki, jak zakładał białą albę. Pobłogosławiłem go i pomodliłem się za niego do Ducha Świętego. Po tygodniu zjawił się ponownie. Powiedział, że wraz z dziewczyną podjęli decyzję, że będą żyć w czystości. Wtedy była spowiedź. Ważna i piękna, po wielu latach. Nawrócił się i z tego, co wiem praktykuje wiarę.
 
Ludzie starsi też się pojawiają?
– Jasne. Mam panią, która niedosłyszy i nie lubi konfesjonału, bo głośno mówi. Podczas spaceru nie jest to problem. Jednego pana wypchnęła do spowiedzi wnuczka. Miała mnie polubionego na Facebooku i powiedziała mu, że ma przyjść, bo pomogę. Wyspowiadał się, dostał rozgrzeszenie i po kilkudziesięciu latach znów przystąpił do Komunii.
 
A ile followersów lajkuje Księdza błogosławieństwo na Facebooku?
– Kiedyś zrobiłem akcję polegającą na tym, że jak ktoś chce, bym się za niego lub kogoś mu bliskiego pomodlił, niech napisze imię. Zgłosiło się wtedy 260 osób. Otwierałem fejs, post, komentarze i czytając imiona, oddawałem ich Panu Bogu. Za kogo się pomodliłem klikałem „lubię to”.
 
A co z egzorcyzmem mniejszym dla poranionych przez pornografię, hazard czy okultyzm?
– Za ludzi, którzy zgłoszą się do mnie z takimi problemami przez komputer, odmawiam specjalną modlitwę, która kończy się słowami: „Ja Ciebie pieczętuję Krwią Baranka Paschalnego” i używając pierwszych liter każdego z wyrazów, odpisuję. Kiedyś te pierwsze litery napisałem po modlitwie za chłopaka poranionego przez okultyzm. Gdy je przeczytał, napisał do mnie, że coś go przeszyło, poczuł ciepło i że było to piękne i mocne. Doświadczył mocy Ducha Świętego po tym, jak uświadomił sobie, że się za niego pomodliłem. Takich świadectw jest więcej. To namacalny dowód, że modlitwa na odległość ma moc.
 
Kiedyś na Naszej-klasie podał ksiądz numer telefonu, po co?
– Robię to dalej na Facebooku. Wrzucam numer i zapraszam do dzwonienia do mnie. Wiem, że jak to zrobię, mam nieprzespaną noc. Ludzie dzwonią, by pogadać o problemach często do czwartej nad ranem. Co dziesiąty dzwoni z imprezy dla żartów. Wtedy kulturalnie kończę rozmowę i zaznaczam sobie numer krzyżykiem. Jak zadzwoni drugi raz już nie odbieram, a tylko błogosławię.
 
Pabianice to mekka dopalaczy. Jest tu też rekordowa liczba samobójstw. W świecie realnym jest co robić.
– Często rozmawiam z osobami po próbach samobójczych lub mających myśli samobójcze. Mówię im, że są potrzebni, kochani. Że są dziećmi chcianymi, upragnionymi i oczekiwanymi przez Boga. To daje im nadzieję. Potem jest spowiedź generalna z życia i odseparowanie od dotychczasowego środowiska. W parafii mamy dużo alternatyw: oazę młodzieżową, dzieci Boże, świetlicę środowiskową, stowarzyszenie Młodzi dla Młodych.
 
Wielu się w ten sposób udało uratować?
– We wspólnocie Odnowa w Duchu Świętym mamy ponad setkę osób. Co druga została uzdrowiona. Doświadczyła Bożej miłości, chrztu w Duchu Świętym. Oni odzyskali chęć do życia. Pod koniec zeszłego roku pięcioro nowych we wspólnocie powiedziało, że 2015 rok był najpiękniejszym w ich życiu. To było niesamowite, bo to były osoby dorosłe.
 
Bożą miłość uświadamia ksiądz ludziom przez... lustro.
– To ewangelizacja, która polega na tym, że na lustrze piszemy zdania, najczęściej: „Oto oblicze tego, kogo kocha Bóg”. Z tym lustrem podchodzimy na chodniku do ludzi. Na początku jest śmiech, potem, jak ktoś patrzy raz jeszcze na napis i na swoje odbicie, to się wzrusza. Teraz ruszamy z inną ewangelizacją – „Studnią Jakuba”. Nawiązuje ona do spotkania Jezusa z Samarytanką przy studni.
 
Rozdajecie ludziom wodę?
– Na przystankach autobusowych, tramwajowych i w centrum miasta, gdzie są duże skupiska ludzi, latem rozdajemy wodę, jesienią – kawę i herbatę z cytryną, a zimą ustawiamy koksowniki, by ludzie mogli się przy nich ogrzać. Przy stołach z napojami lub koksownikach są ewangelizatorzy, którzy mówiąc swoje świadectwo życia, przybliżają ludzi do Jezusa, a ja im błogosławię.
 
Na Wielki Post szykuje ksiądz coś ekstra?
– Chodząc w tym roku po kolędzie, widzę, że wiele osób jest z kościołem związanych tylko na papierze. Są ochrzczeni, przyjdą czasem do kościoła, przyjmą księdza. Nie ma jednak autentycznej relacji z Jezusem. Chodząc po domach, wpinam czystą kartkę A4. Codziennie podczas kolędy zapisuję na niej imiona i numery telefonów do osób, które mają jakiś problem. Dzień kończę z 10–15 takimi kontaktami. Po miesiącu będę miał ich ponad 300. W Wielki Post, chcę się do każdej z tych osób odezwać, porozmawiać i namówić na spowiedź generalną z całego życia. Te spowiedzi to są kroki milowe w życiu wielu ludzi. Po nich zapraszam ich do wspólnoty. Z czasem widzę, jak ludzie zmieniają swoje życie, jak godzą się z kimś po latach, jak lepiej funkcjonują w małżeństwie, jak zaczynają formować swojego ducha. Kolęda więc to dla mnie taki czas, gdy sieję, a Wielki Post, gdy będę zbierał i przerabiał żniwo.
 
Coś jeszcze prócz spowiedzi generalnych?
– Od jakiegoś czasu robimy „Film z Krzyżykiem”. Są to seanse filmowe, które organizujemy wraz z kinem Tomi lub w auli w parafii. Dystrybucją, licencjami zajmuje się kino, my z ambony, przez plakaty zachęcamy do pójścia na seanse. Filmy wybieram ja – głównie ewangelizacyjne, pozwalające poznać Jezusa. Są też katechetyczne. Jestem umówiony z kinem na bilety po 10 zł. Oni wyznaczają seans na dobrą godzinę w weekend, a my zapewniamy frekwencję. Czasem, jak w przypadku Bóg nie umarł, Niebo istnieje naprawdę czy Zakazany Bóg potrafi przyjść po 300 osób i seanse trzeba powtarzać. Rekordowo jeden z tych filmów obejrzało 1,5 tys. ludzi. Teraz w Wielki Post planujemy seanse w każdą sobotę.
 
Kino z Krzyżykiem to nie tylko rozrywka.
– Te filmy robią wspaniałą robotę. Po Fireproof przyszła do mnie kobieta, która powiedziała mi, że pod jego wpływem wycofała z mężem z sądu sprawę rozwodową, przebaczyli sobie i „zatrybili” na nowo. Innym razem chłopak zaraz po wyjściu powiedział, że musi się koniecznie wyspowiadać: tu i teraz. Siedliśmy więc przy parasolach i go wyspowiadałem. Po Demonach seksu – wywiadzie z egzorcystą ks. Piotrem Glasem, cztery osoby podeszły do mnie, prosząc o spowiedź z całego życia. To są wielkie owoce.
 
Post to odmawianie sobie czegoś, co bardzo lubimy – co Ksiądz lubi i czego sobie odmawia?
– Odmawianie sobie czegoś to post negatywny. Jest też pozytywny, gdy sobie czegoś dołożymy. Preferuję ten drugi. Dorzucam sobie punktualne wstawanie, bo mam z tym problem i później robię wszystko na ostatnią chwilę, często nie mając rano czasu, by się pomodlić. Lubię też wyjść do ogrodu na spacer, podczas którego rozważam w myślach taką prywatną drogę krzyżową. Polecam, bo korzyść jest wielka: człowiek jest natleniony i wymodlony. Posty też można stosować w relacjach: odwiedzić chorego, poświęcić czas dla osoby, z którą kontakt się zaniedbało.
 
Post to też wyzbycie się książek?
– Tak (śmiech). Robię tak według zasady; gdy z jakiejś książki rok nie korzystam, to znaczy, że jest mi niepotrzebna i mogę ją wydać. Podobnie robię z ubraniami.
 
Wydaje ksiądz książki nie zbędne, a ulubione.
– Ryzykuję i zapraszam ludzi, by sobie coś wybrali. Pamiętam, jak jednemu panu spodobał się słownik teologiczny, taki za prawie 200 zł. Zapytał, czy może go wziąć, a ja powiedziałem, że nie. Miałem potem wyrzuty sumienia, więc pobiegłem za nim i na ulicy mu go wręczyłem. Nauczyłem się, że trzeba być szczerym do końca.
 
Z ubraniami jest podobnie?
– Miałem taką fajną markową niebieską bluzę, ale wiedziałem, że bardzo podoba się jednemu z moich ministrantów. To był drogi ciuch i wiedziałem, że nie stać go na niego. Powiedziałem mu: „Mam na wydanie tę bluzę. Nie potrzebuję jej, jak chcesz to weź”. Wziął ucieszony i teraz w niej chodzi. Sam zresztą biorę od znajomych używane rzeczy: koszule, spodnie, buty. Są jeszcze w dobrym stanie, a oni zamiast wyrzucić, mi je przynoszą.
 
Rzeczy w ramach akcji „Podziel się swoją Szafą” pomagają segregować ministranci...
– Jak mam jakąś robotę zawsze proszę ich o pomoc. Co ważne wszystko robimy razem. Wtedy gdy trzeba zrobić nowe boisko, porąbać drewno do kominka proboszcza, ustawić rusztowanie przy naszej pięciometrowej figurze Maryi, wyszorować pomniki, pozbierać śmieci w parku, odwiedzić chorych. Tak przez pracę buduję swój autorytet w sprawach ludzkich. Potem łatwiej mi mówić im o rzeczach duchowych.
 
Ministranci pomagają w ewangelizacjach?
– Nie. Oni mają swoje akcje z siankiem, kredą. Rozdając kredę, mówią o historii mędrców, sprzedając sianko o tym, że Jezusowi na pewno będzie na nim wygodnie. Wiedzą, że wszystko, co robią, ma głęboki sens. Potem za zebrane pieniądze wspólnie wyjeżdżamy.
 
W góry?
– Tak (śmiech). Mam siedmioosobowy samochód, więc mogę zabrać sześciu ministrantów. Przed Nowym Rokiem z jedną grupą pojechałem na dwa dni w Bieszczady, a z drugą w Tatry. W nagrodę.
 
Za gorliwą służbę?
– Oni wszyscy są gorliwi, bo dużo wspólnie się modlimy. Do Zakopanego dojechaliśmy o 22.00. Godzinę później mówię im, że idę odprawić Mszę. Oni – mimo wielkiego zmęczenia, powybiegali z pokojów i wszyscy pięknie w niej uczestniczyli. A nie było przymusu. Nauczyłem ich się modlić spontanicznie. Każdą zbiórkę zaczynamy od wspólnego przyklęknięcia przed tabernakulum. Wtedy własnymi słowami opowiadają o: kłótniach w domu, jutrzejszym sprawdzianie, chorobie. Na głos. Zawsze pochwalę ich za piękną modlitwę, głębokie myśli. Uczę szacunku do drugiego człowieka, a przede wszystkim buduję relację z Chrystusem, dla którego są ważni i który jest dumny z tego, co robią.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość
Wpisz kod bezpieczeństwa
 Security code

Komentarze - facebook

Facebook - ministranci.pl

Inne bez komży

KnC 12/2024, Michał Bondyra
KnC 12/2024, ks. Patryk Nachaczewski
KnC 11/2024, Michał Bondyra

Z komżą

KnC 12/2024, Redakcja "KnC"
KnC 12/2024, ks. Dawid Wojdowski
KnC 12/2024, ks. Jakub Dębiec
KnC 12/2024, ks. Kamil Falkowski
Zajrzyj do księgarni
Kiedy zacznie się niebo? Historia Bena Breedlove'a
Ally Breedlove
KSIĄŻKA
29,90 zł 5,00 zł
Kim jestem? Pytania w drodze
ks. Jan Twardowski
KSIĄŻKA
29,90 zł 25,50 zł
Gdzie spotykamy Jezusa? Pytania o kościół, sakramenty i wiarę
Albert Biesinger, Helga Kohler-Spiegel
KSIĄŻKA
29,90 zł 25,50 zł

Ciekawe wydarzenia

 
Newsletter
Zapisz się i otrzymuj zawsze bieżące informacje.
Social media