Bez komży

KnC 5/2015

Gorący temat

Gorący temat

O księdzu, który został prezesem

Autor: Michał Bondyra
Gdy się na niego patrzy, trudno uwierzyć, że kiedyś zawodowo grał w piłkę. – Przez sześć lat w seminarium nabrałem odpowiedniej masy, która ukształtowała się i okrzepła – śmieje się. Ks. Paweł Guminiak to nie tylko inicjator ministranckich Mistrzostw Polski, ale jedyny kapłan–prezes piłkarskiego klubu i związkowy działacz.
Rodło Kwidzyń gra dziś w klasie okręgowej. Gdy jako młodzieżowiec wchodził na zmiany, było w III lidze. – Trenowałem 6–7 lat, ale na poważnie grałem półtora roku. Zdarzało się wtedy trochę tych bramek nastrzelać – wspomina tamten okres. Napastnikiem z krwi i kości jednak nie został. Poszedł za głosem powołania. Kapłańskiego. – Decyzja o pójściu do seminarium zapadła po tym, jak miesiąc po maturze jeden z moich kolegów przedawkował narkotyki. To był taki chłopak, który zawsze miał problem z alkoholem i narkotykami. My go pilnowaliśmy, ale wtedy się nie udało – wspomina. Tragiczna śmierć rówieśnika zmusiła go do postawienia sobie pytania: co zrobić, by odciągać takich ludzi jak on od używek? – Pomyślałem, że jako ksiądz będę miał większe możliwości pomocy – tłumaczy. W 1996 r. zapukał więc do bramy elbląskiego seminarium. Decyzja była o tyle łatwa, że wcześniej w Kwidzynie przez lata był ministrantem.
 
Rafael i mundial
W seminarium kontaktu z piłką nie stracił. No może nie do końca. Na mecze elbląskich piłkarek ręcznych i piłkarzy nożnych chodził. Sam jednak przestał trenować. – Nabrałem masy, na rzeźbę już nie starczyło czasu – śmieje się. Kleryk Paweł za grą jednak tęsknił. Stworzył seminaryjny AZS i zaczął rywalizować z innymi uczelniami. – W województwie warmińsko-mazurskim szło nam tak dobrze, że ze studentami uczelni świeckich graliśmy jak równy z równym. Zawsze byliśmy drudzy lub trzeci za uniwersytetem albo za szkołą policyjną – przyznaje. Po święceniach kapłańskich w 2003 r. zaczął realizować swój plan. W pierwszej swojej parafii – pw. św. Rafała Kalinowskiego – stworzył klub Parafialny Rafael. – Tam było bardzo dużo młodzieży, nie tylko ministrantów, ale takiej zwykłej podwórkowej. Ona chciała trenować, grać. Nie tylko w piłkę, ale i tenis stołowy, judo, siatkówkę – wymienia. Przyszły regularne treningi i wyjazdy na parafiadę stworzoną przez śp. ks. Józefa Jońcę. Gdzieś po drodze lektorzy ks. Pawła zapytali go: a może by tak stworzyć mistrzostwa Polski dla ministrantów? Ks. Paweł pomysł podchwycił: „To naturalne, że młody chłopak musi coś robić poza ministranturą i nauką. Piłka to dodatkowa atrakcja. Motywuje do służby, ale i wzmacnia wspólnotę”. Do pomysłu zapalił się w 2004 roku ks. Waldemar Hanas – pierwszy naczelny „KnC”. Ten związek piłkarskiego szaleńca i dopiero co raczkującego pisma dla ministrantów okazał się niezwykle trafny i nad wyraz trwały, bo trwa do dziś. Na pierwsze mistrzostwa w 2006 r. przyjechało blisko 300 ministrantów i lektorów z 34 parafii z kilkunastu diecezji. Każda kolejna edycja gromadziła już ich więcej i więcej. Dziś na majowe finały zjeżdża ich 1200, z blisko 40 diecezji.
 
Człowiek Roku
Drużyny trenowane przez ks. Pawła Puchar „KnC” wznosiły już trzy razy. Za każdym razem w innej kategorii wiekowej. – Każdy z tych zespołów był w szczytowym okresie swoich możliwości – mówi. Dziś jako proboszcz podelbląskich Cieplic musi budować od zera. Medalowej ekipy na zeszłoroczne mistrzostwa w Lublinie jeszcze stworzyć się nie udało (oba zespoły ks. Pawła odpadły w jednej czwartej finału), ale na jubileuszowe 10. mistrzostwa w Elblągu jego zespoły powinny już powalczyć o medale. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że ks. Paweł stawia na sukces ponad wszystko. – To nie jest tak, że z kogoś, kto fajnie gra, przed mistrzostwami zrobię ministranta – przyznaje. Piłka to ma być dodatek. Ministrant u niego najpierw służy, formuje się, a potem dostaje propozycję, by zagrać. – Wszystko można połączyć. Zawsze im powtarzam, że profesjonalny trening nie zwalnia z dyżurów i ze służenia do Mszy. Gdy ja grałem w Rodle, najpierw służyłem o 7.30 w katedrze na Mszy, a potem dopiero jechałem na mecz – mówi. Zostając proboszczem w Cieplicach, ks. Paweł nie opuścił jednak Elbląga. Znów przez piłkę. Po utworzeniu parafialnego klubu Rafael przyszli do niego kibice elbląskiej Olimpii, którzy zaczęli tworzyć swój klub. – Nie mieli drużyn młodzieżowych i zaproponowali, by moja drużyna grała pod ich szyldem – wspomina. Zgodził się. Został trenerem, a jednocześnie dyrektorem ds. młodzieży. Po rezygnacji z funkcji prezesa przez Roberta Glińskiego wybrano go na szefa całego klubu. – To był rok 2006, a my byliśmy w czwartej lidze – przyznaje. Za rok z księdzem prezesem Olimpia 2004 Elbląg awansowała do trzeciej. W 2011 r. jego pracę doceniono w regionie. Został postacią roku według czytelników portalu Dwadozera.pl.
 
Prezes bez wódki
Olimpia Elbląg gra dziś w trzeciej lidze. Ma realne szanse na awans o klasę wyżej. Jej prezesem od czerwca 2013 r. jest… ks. Paweł Guminiak. To wtedy dawna Olimpia i Olimpia 2004 kibiców i ks. Pawła połączyły się. Ta pierwsza spadała z pierwszej ligi z długami i bez wychowanków, ta druga dobijała się do drugiej, z dopiero co zdobytym mistrzostwem województwa juniorów starszych. Wizja stawiania na lokalną młodzież w duchu szlachetnej rywalizacji zwyciężyła. Trudno więc dziwić się, że prezesem połączonych klubów został ks. Paweł. To on stawia nie tylko na szkolenie piłkarzy, ale i na wychowywanie porządnych ludzi. Gdy jadę z nim samochodem, właśnie podejmuje trudną decyzję czasowego relegowania z bursy młodego chłopaka, który przez złe zachowanie łamie regulamin. – Sport jest jak religia: ma swoje reguły, których trzeba przestrzegać. Uczy też dyscypliny. Daje w przyszłości szansę wychowania na porządnych mężczyzn – mówi, odkładając od ucha słuchawkę. Proboszcz Cieplic te reguły wprowadza zresztą nie tylko w swoim klubie, na ministranckich zbiórkach, ale i w… wojewódzkich strukturach związkowych. Na zjeździe warmińsko-mazurskiego ZPN jego pracę z młodzieżą pokazywano jako wzór. Były nowe wybory. Ktoś zaproponował jego kandydaturę do władz i tak został wiceprezesem związku ds. organizacyjno-finansowych. Funkcję tę spełnia jako jedyny ksiądz w Polsce. Jego obecność we władzach jest odczuwalna: „Kiedyś wigilie w związku zaczynały się i kończyły wódką. A ja przyniosłem opłatek, wprowadziłem wspólną modlitwę. Alkoholu na nich też już nie ma”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość
Wpisz kod bezpieczeństwa
 Security code

Komentarze - facebook

Facebook - ministranci.pl

Inne bez komży

KnC 2/2025, Michał Bondyra
KnC 2/2025, Michał Bondyra
KnC 2/2025, Michał Bondyra
KnC 1/2025, Michał Bondyra

Z komżą

KnC 2/2025, ks. Patryk Nachaczewski
KnC 2/2025, ks. Jakub Dębiec
KnC 2/2025, ks. Kamil Falkowski
KnC 1/2025, ks. Patryk Nachaczewski
Zajrzyj do księgarni
Znaki życia. 40 zwyczajów katolickich i ich korzenie biblijne
Scott Hahn
KSIĄŻKA
35,00 zł 29,90 zł
Świątynia w niebezpieczeństwie
Jean-Michel Touche
KSIĄŻKA
27,00 zł 5,00 zł
Kim jestem? Pytania w drodze
ks. Jan Twardowski
KSIĄŻKA
29,90 zł 25,50 zł

Ciekawe wydarzenia

 
Newsletter
Zapisz się i otrzymuj zawsze bieżące informacje.
Social media