Reportaż LSO
Reportaż LSO
PKS z pętlą „Niebo”
Autor: Michał Bondyra
Ich PKS kursuje w Łodzi. Nie jest obskurny i przyjeżdża o czasie. Jego pętlą jest Niebo, a siedmioma przystankami – sakramenty święte. Każdy z pasażerów dostaje też specjalny bilet do Nieba, za który nie trzeba płacić.
Starszym PKS nie kojarzy się dobrze. Obskurne autosany, przeładowane i wiecznie spóźnione. Takich skojarzeń z racji wieku mieć nie może Kuba Żebrowski. To on został głównym „kierowcą” PKS-u Młodych. – Któregoś dnia wracając ze szkoły do domu autobusem komunikacji miejskiej, zastanawiałem się nad znaczeniem skrótu PKS. Przecież on wcale nie musi oznaczać tylko Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej – tłumaczy 16-letni uczeń gimnazjum szkół salezjańskich im. ks. Bosko w Łodzi. Kuba skrót zaczął więc rozwijać po swojemu. Tak powstał pomysł na nazwę: Praktyczna Korzyść Sakramentów. Kilka dni później salezjański ministrant dopracował program i przedstawił go ks. Przemysławowi Górze. Duszpasterz młodzieży archidiecezji łódzkiej połknął bakcyla. Powstała formuła siedmiu spotkań z siedmioma gośćmi, którzy co miesiąc przybliżają młodym ludziom z Łodzi i okolic, czym tak naprawdę jest konkretny sakrament.
Najlepsi z najlepszych
PKS Kuby w trasę ruszył 17 października. Przystankiem startowym był chrzest. Po jego korzyściach przeprowadził młodych salezjański liturgista ks. Andrzej Turbacz. Przewodnikami kolejnych sakramentów stali się: jeden z najmłodszych polskich biskupów –bp Marek Solarczyk, organizator „Lednicy 2000” – o. Jan Góra OP oraz teolog ks. Grzegorz Strzelczyk. Na kwietniowy przystanek o kapłaństwie z Wrocławia przyjedzie najlepszy raper wśród kapłanów – ks. Kuba Bartczak. A 15 maja o małżeństwie opowie honorowy patron cyklu abp Marek Jędraszewski – ordynariusz łódzki. Kuba Żebrowski przyznaje, że znalezienie prelegentów było trudne. Jednak ci, którzy na zaproszenie odpowiedzieli, o jego inicjatywie mówią w samych superlatywach. – Chwalą spotkania, bo dotyczą najważniejszych rzeczy w Kościele – tłumaczy Kuba. – To są filary naszej wiary – wtóruje mu kolega Filip Mordaka, ministrant z łódzkiej parafii Brata Alberta zaangażowany w pomysł Żebrowskiego od samego początku. Filip zauważa też, że „gwiazdy” spotkań nie przyjeżdżają do Łodzi z obowiązku, a z czystej chęci głoszenia Chrystusa: „Cieszę się, że o siedmiu sakramentach mówią nam najlepsi z najlepszych”. Słucha ich każdorazowo nawet do 300 młodych. Każdy przystanek-spotkanie przebiega według podobnego schematu: wykład, pytania z sali, dyskusja, a potem nabożeństwo adoracyjno-pokutne zakończone spowiedzią i Komunią św. – Moim zdaniem ta ostatnia część jest najważniejsza, bo właśnie wtedy można rzeczywiście dotknąć sakramentu i poczuć jego wielką moc – przyznaje pomysłodawca
PKS-u.
Wykorzystać bilet
Liczba pasażerów PKS-u stale się zwiększa. Wszystko przez to, że informacja o spotkaniach zatacza coraz szersze kręgi. Główną tubą jest Facebook. Cykl promują też łódzka strona oo. salezjanów oraz witryna Wydziału Duszpasterstwa Młodzieży Archidiecezji Łódzkiej. Skoro jednak o pasażerach. Gros z nich to ludzie sceptycznie nastawieni do Kościoła. – Goście pokazują im całkiem nowe oblicze Kościoła, udowadniają, że to co pozornie zgrane, można odkryć na nowo – mówi Filip Mordaka. Na piątkowych wieczorach nie brakuje też… ministrantów. Kuba przyznaje, że bardzo często zdarza się, że ci którzy, jak on, służą przy ołtarzu o sakramentach mają pojęcie mgliste. – Ich wiedza jest minimalna, wręcz szczątkowa. Dlatego te spotkania są adresowane nie tylko do letnich katolików, ale właśnie do tych najbardziej zaangażowanych jak ministranci – zaskakuje Żebrowski. Obaj z Filipem Mordaką dodają zgodnie, że korzyścią lepszego poznania sakramentów jest głębsze wprowadzenie we wspólnotę Kościoła, a zatem zbliżenie do samego Boga. – Ostatecznym efektem korzystania z sakramentów jest dotarcie do celu naszej wędrówki – Nieba. I to na nim staramy się skupić najbardziej – nie pozostawia wątpliwości Kuba. O innych korzyściach mówi z rezerwą. – Dla każdego z nas ta korzyść będzie inna. Jestem jednak przekonany, że Duch Święty zrobi to, co uważa za konieczne – przekonuje. On jako główny kierowca niezwykłego PKS-u zapewnia, że będzie dalej robił swoje. Oby jeszcze darmowy bilet do Nieba, wykorzystali ci, którzy go dostali…
Michał Bondyra
bondyra@ministranci.pl
fot. Na bazie reklamy PKS Młodych A. Kurasińska/KnC
Harmonogram ostatnich dwóch spotkań w ramach PKS Młodych:
Kierunek Przewodnik Czas odjazdu
Kapłaństwo ks. Jakub Bartczak 17 kwietnia, godz. 19.00
Małżeństwo abp Marek Jędraszewski 15 maja, godz. 19.00
Miejsce: Zespół Szkół Salezjańskich im. Księdza Bosko, ul. Wodna 34, Łódź
Więcej o PKS Młodych na:
www.lodz.salezjanie.pl
www.heavenly.com.pl
ks. Kuba Bartczak o tym, dlaczego został księdzem:
Do kościoła z bratem chodziliśmy zawsze. Z naszych kumpli nie chodził prawie nikt. Wiara dla nas była bardzo ważna. To zasługa naszej mamy i babci. Może też dlatego, że nie miałem ojca (zginął w wypadku), zawsze lubiłem porozmawiać z Bogiem. Mój brat Michał przychodził też na grób taty i się modlił. Mimo że chodziłem do kościoła i się modliłem, miałem takie rozdwojenie jaźni: z jednej strony wiara, z drugiej imprezy. Nie byłem jednak wygięty w żadną z tych stron. Czułem jednak, że przez te imprezy Bóg odchodzi gdzieś na bok. Po maturze poszedłem na stosunki międzynarodowe na Uniwersytet Wrocławski, tylko po to, by skończyć jakieś studia. W internecie znalazłem ogłoszenie o studiach teologicznych. Postanowiłem spróbować zaocznie. To był drugi rok tych pierwszych studiów. Przyszedłem – same dziewczyny, do tego informacje o Bogu. Myślę – sympatycznie. Przepisałem się na tryb dzienny. Zacząłem bliżej poznawać Boga. Wtedy poszedłem do spowiedzi, ale takiej prawdziwej. Zacząłem też chodzić prawie codziennie do kościoła. Brat to zauważył i stwierdził, że to, co robię jest dziwne. Na jednej z kolejnych spowiedzi ksiądz zapytał, czy nie poszedłbym do seminarium. Na maksa mi się ten pomysł spodobał. Brat gdy to usłyszał, zaczął płakać, że jak będę księdzem, to będzie wstyd na całe osiedle. A myśmy wtedy naprawdę dobrze rapowali, zaczynały się do nas odzywać największe wytwórnie. Michał mówił wtedy: zanim pójdziesz, nagrajmy chociaż płytę. Z seminarium więc się hamowałem. Rok później, w 2002 brat miał jednak bardzo poważny wypadek na sankach. Siedem tygodni leżał w śpiączce, a ja wtedy założyłem się z Bogiem, że jak z tego wyjdzie, to pójdę do seminarium. Kiedy Michał zmarł, uświadomiłem sobie, że Bóg to nie wróżka czy złota rybka, że życie jest krótkie i nie będę się stresował innymi, że jeśli czuję, że powinienem być księdzem, to idę. Czułem wtedy, że to jest moja droga, by być dobrym człowiekiem. Zapisałem się. Gdy kumple się dowiedzieli, mówili, że to pewnie przez depresję po śmierci brata, a ja już wtedy czułem, że kapłaństwo da mi szczęście, nada mojemu życiu sens.
Wysłuchał Michał Bondyra