Bez komży

KnC 3/2015

Reportaż LSO

Reportaż LSO

Dusza w remoncie, bonusy na koncie

Autor: Michał Bondyra
Wielkopostne podrasowanie leniwych obrotów naszej duszy to gwarant ukończenia arcytrudnego rajdu, którego metą jest Zmartwychwstanie. Do gruntownego przeglądu zapraszają ministranci z poznańskiej parafii św. Stanisława Kostki.
Kiedy pytam ich, który z samochodów jest tym ulubionym, w odpowiedzi wymieniają różne marki i modele. Ks. Tomasz Tarczyński, zwany też przez swoich ministrantów „Tarczą”, najbardziej lubi Audi TT. – Bo ma takie same inicjały, jak ja – śmieje się. Potem już bardziej poważnie dodaje, że ceni niemieckie auto za opływowy kształt, ale i przyspieszenie. – Obie te cechy pozwalają szybko i skutecznie dotrzeć do wytyczonego sobie celu. Tak też powinno być z nami. Powinniśmy wytrwale i sprawnie dążyć do… zbawienia – przyznaje.

Bezpieczeństwo vs luksus
Wiktor „Wiciu” Downar najbardziej lubi ferrari. Na pytanie o cechy, które łączą go ze sportowym Włochem odpowiada krótko: „Szybkość. Szybko myślę, szybko działam”. Auto producenta z Bawarii podobnie jak ks. Tomek wybiera także najstarszy z moich rozmówców – Jacek Krawczyk. On jednak wyżej niż model TT stawia A6. – Ma szybki zryw, co w życiu czasem jest niezbędne. Potrafi też doskonale hamować, co też się przydaje, by przyjrzeć się niektórym sprawom z bliska – tłumaczy swój wybór. Volvo V40 to z kolei wybór Mikołaja Mazurczaka. „Stoper” lubi bowiem auta nie tylko szybkie, ale i bezpieczne. – Nas chroni nie karoseria, a sam Bóg. Dzięki Jego tarczy wiem, że nic mi się w życiu nie stanie – wyjaśnia. Bezpieczeństwo jako cechę decydującą podaje też Filip Kołaczyk, miłośnik terenowej Toyoty Rav4. Znany wśród kolegów szerzej jako „Kołpak” docenia jeszcze jeden walor japończyka: „Tak jak można nim wjechać na każdy teren, tak ja jako ministrant mogę wszędzie mówić o Bogu”. „Miętelski”, czyli tak naprawdę Kuba Metelski lubi za to łączyć szybkość z luksusem. Jego wybór Mercedesa CLS 850 Brabus nie może zatem dziwić. Sam jest porywczy, ale jak przyznaje, chciałby mieć ciągły luksus bycia z Bogiem.

Remont nie lifting
Ks. Tomkowi bardzo podoba się moje porównanie Wielkiego Postu do remontu duszy. Gdy pytam go o to, czy dla kapłana i ministrantów to będzie bardziej lifting, czy jednak przegląd kapitalny, on nie pozostawia złudzeń: „Lifting nie odpowiada męskiej duszy. O wygląd dbają kobiety, nas facetów interesuje to, co jest w środku. A tam trzeba zrobić konkretny przegląd, remont bez półśrodków”. U „Tarczy” wymiany wymaga część odpowiedzialna za komputer pokładowy. – Tak, internet to faktycznie coś, co w moim życiu wymaga drastycznego ograniczenia – śmieje się ksiądz. Co ciekawe, podobny problem z „elektroniką” mają też „Wiciu”, „Stoper” i Jacek. Dla Wicia problemem jest pakiet: internet, x-box, smartfon. „Stoper” największy problem ma z godzinami spędzonymi nad grą My Craft. Jacek internet zaczął już ograniczać. – Router w domu nie jest już włączony 24 godziny na dobę. Zaniosłem go do pokoju rodziców i biorę po konsultacji z nimi tylko wtedy, gdy naprawdę potrzebuję. Oni na moją prośbę kontrolują też czas, kiedy z niego korzystam – mówi tegoroczny maturzysta, zapalony triatlonista. To przez tę ostatnią pasję ma problem z inną częścią – panelem sterowania, a więc organizacją dnia. – Czasem tu mi ucieknie 15 minut, tam chwilę poszwendam się bez celu, innym razem się położę i przez to brakuje na przykład czasu na dyżur w tygodniu – wyjaśnia. Kuba lubi za to wieczną rywalizację, wszędzie i z każdym. Takie katowanie silnika może spowodować jego zatarcie. – Tak jak ten luksusowy mercedes, lubię czasem pokazać rogi – mówi, dodając, że nad ich spiłowaniem musi solidnie popracować. Czysta rywalizacja to z kolei coś, nad czym musi mocno się skupić Filip. – Często kłócę się z braćmi, młodszym Jasiem się wysługuję, starszemu Kubie z lenistwa nie pomagam – przyznaje szczerze.

Rady fachowców w cenie
Kiedy wiemy, co w aucie się zużywa, co stuka, trzeszczy, niezbędne jest działanie. Główny mechanik naszej duszy – Pan Bóg, by móc usunąć uciążliwe usterki korzysta z pomocy swojego fachowego zespołu. W jego skład wchodzą księża i rodzice. Zarówno jedni, jak i drudzy mają wąskie specjalizacje. A jak to jest ze słuchaniem ich rad eksploatacyjnych? Jacek przyznaje, że rad swoich spowiedników słucha i stara się je wcielać w życie. Zabieg z ograniczonym dostępem do routera to jeden z przykładów. To także dowód na to, że tandem specjalistów kapłan – rodzice może i powinien działać bez zarzutów. Teraz Jacek stara się też za namową kapłana zrobić coś z modlitwą. – Często po całym dniu szkoły, treningów na pływalni, rowerze czy biegach wieczorną modlitwę traktuję jak kolejny punkt dnia. Zamiast ją przeżywać po prostu klepię – wyjaśnia. Trochę jest usprawiedliwiony, bo przed szkołą godzinę lub dwie pływa, a zaraz po albo przejeżdża od 50 do 100 km, albo przebiega od 8 do16 km nad pobliską Rusałką. Kiedyś udawało mu się odmawiać codziennie brewiarz, czytać Pismo Święte. – Brewiarz praktykowałem ponad rok, z Biblią wytrzymałem tylko dwa miesiące. Wiem, że muszę w Wielkim Poście do tego wrócić – mówi. Wiktor, Mikołaj i Kuba zgodnie przyznają, że rad ks. Tomka słuchają, choć z różnym skutkiem. – Doradzam im, by byli jak żołnierze Jezusa. By współpracując z Bożą łaską, mieli siłę i moc do podejmowania mądrych decyzji, by ćwiczyli swoją silną wolę – zdradza ks. Tomek. „Tarcza” przyznaje jednak, podobnie jak chłopacy, że nie zawsze to wychodzi: „Na płaszczyźnie liturgicznej spisują się bez zarzutów. Tu bardzo się starają i widzę, że te rady biorą sobie do serca. Dużo gorzej jest natomiast w wypełnianiu obowiązków wobec rodziców i rodzeństwa”. Chłopacy tylko przytakują.

Punkty jak kontrolki
Rady to jedno, a codzienna dobra eksploatacja – drugie. Przecież by samochód sprawnie się poruszał nie tylko na drogach, ale i na kocich łbach, trzeba dbać, by nigdy nie brakowało w nim paliwa, oleju, płynu hamulcowego. Nie można też ignorować świecących się kontrolek. Przekładając na język dotyczący naszej duszy, ministranci muszą dbać o regularne zbiórki, dyżury, nabożeństwa, uczestniczyć w życiu sakramentalnym. Z tym ostatnim żaden z nich nie ma problemów. Lampką pomagającą na bieżąco kontrolować stan uczestnictwa w zbiórkach, dyżurach i nabożeństwach jest punktacja. Ks. Tomek najbardziej sobie ceni sobotnie zbiórki. – Bo to na nich nadrabiamy zaległości, wyjaśniamy nieścisłości, ćwiczymy coś, co jeszcze nie wychodzi – argumentuje, dlaczego warte są one pięć punktów. Jeden punkt mniej można dostać za dyżury w dni powszednie i nabożeństwa. – One uczą pilności i dyscypliny, ale i tego, że z miłości do Boga potrafię ofiarować Mu swój czas na służbę – mówi. Ponieważ niedzielne służenie to naturalny obowiązek, warte jest ono ledwie trzy punkty. Wiktor z obecnością na dyżurach nie ma problemu, ale z sobotnim przyjściem na poranną zbiórkę już tak. – W sobotę godzina 10.00 to dla mnie jak środek nocy – śmieje się. Ks. Tomek bardzo jednak chwali Wiktora: „On zawsze wybiera Msze, na których nikt nie służy. Jest wtedy w stanie obsłużyć wszystko. To człowiek orkiestra. Potem ma satysfakcję, że dzięki niemu ta Msza była piękna”. Dziesiąta rano w sobotę to także „środek nocy” dla Mikołaja. Co ciekawe, w niedzielę „Stoper” nie ma problemu, by zwarty i gotowy służyć na Mszy o godzinie 8.00! Problem z porannym wstaniem to też domena Kuby. W tygodniu służy o 7.00, ale często w kościele jest na styk, bo lubi zaraz po obudzeniu jeszcze poleżeć: „Chciałbym czasem szybciej wychodzić z tego łóżka”.

Bonusy za dobrą eksploatacje
Dobre użytkowanie samochodu, w domyśle ministranckiej duszy, skutkuje dla najbardziej rzetelnych bonusami. Ks. Tomek wylicza zeszłoroczne wyjazdy: spływ kajakowy w Puszczy Zielonce, tydzień na Mazurach, wspólny wyjazd do seminarium w Paradyżu i do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień. Na każdy z nich zabiera do 20 ministrantów. Tylko na Mazury pojechało 50 osób. – To nie tylko nagroda, ale i nauka dyscypliny, czasem wyrwanie z wygodnych domowych pieleszy – tłumaczy. Pieniądze zbierają przez cały rok. Nie tylko z kolędy. Tradycją u św. Stanisława Kostki są bowiem organizowane dwa razy w roku kawiarenki ministranckie. Na nich czterdzieści blach pysznego placka, chleb ze smalcem, kiszone ogórki, kawa czy herbata. Wszystko przygotowywane przez rodziców ministrantów. – To dowód na niesamowitą więź z rodzicami, ale i na ich ogromną życzliwość – wyjaśnia ksiądz, dodając, że chłopacy też mają swoje zadania: „kroją ciasta, parzą herbatę, kawę i nawołują parafian po Mszach, by skorzystali z poczęstunku”. Teraz w ferie jadą do Marianówki. – Poszusujemy trochę na nartach na Czarnej Górze – zdradza cel podróży ks. Tomek. Czy to nie jest kolejny przyczynek, by solidnie zadbać o stan swojej duszy?
***
Przed nimi najważniejszy rajd – Wielkanoc. Jak mówi ks. Tomek, każdy z nich wyjeżdża na niego ze swoimi ułomnościami. Na pustynnym szlaku będą mierzyć się z różnymi pokusami, które będą robić wszystko, by zjechać wcześniej do oazy. By nie dotrwać do mety Zmartwychwstania. Odcinki specjalne są mocne: Drogi krzyżowe w chlapę, wichurę i zimno, Gorzkie żale w czasie, który można przeznaczyć na drzemkę czy spotkanie z rodziną. Wreszcie rekolekcje, które kuszą trzema dniami wolnymi od szkoły. Nagrodą za trud jest najpierw piękne Triduum Paschalne, zza którego już widać wyczekiwaną metę. Chrystusowe Zmartwychwstanie. Dadzą radę?
 

Komentarze

Zostaw wiadomość
Wpisz kod bezpieczeństwa
 Security code

Komentarze - facebook

Facebook - ministranci.pl

Inne bez komży

KnC 12/2024, Michał Bondyra
KnC 12/2024, ks. Patryk Nachaczewski
KnC 11/2024, Michał Bondyra

Z komżą

KnC 12/2024, Redakcja "KnC"
KnC 12/2024, ks. Dawid Wojdowski
KnC 12/2024, ks. Jakub Dębiec
KnC 12/2024, ks. Kamil Falkowski
Zajrzyj do księgarni
Praktyczny przewodnik po przepisach prawa kościelnego
Ks. Jan Glapiak
KSIĄŻKA
16,90 zł 14,90 zł
Idźcie i ewangelizujcie ochrzczonych
José H. Prado Flores
KSIĄŻKA
22,00 zł 5,00 zł
Mały leksykon liturgii
Piotr Krzyżewski i ks. Jacek Zjawin
KSIĄŻKA
25,00 zł 10,00 zł

Ciekawe wydarzenia

 
Newsletter
Zapisz się i otrzymuj zawsze bieżące informacje.
Social media