Gorący temat
Gorący temat
Jezusowy przepis na życie
Autor: Michał Bondyra
Biskup, ksiądz i ministrant. Żaden z nich nie byłby blisko ołtarza, gdyby nie chrzest. Ba, to właśnie chrzest był momentem wręczenia przez Jezusa każdemu z nich ich własnego przepisu na życie. Przepisu, który oni codziennie starają się realizować.
Jezusowy przepis na życie

Bp Jan Długosz, biskup pomocniczy archidiecezji częstochowskiej, od czwartej do szóstej klasy ministrant w parafii pw. Opatrzności Bożej, potem do końca szkoły średniej w parafii św. Zygmunta w Częstochowie
Ochrzczony 23 kwietnia 1941 roku.
Czym dziś jest dla Księdza Biskupa chrzest?
– Moje życie jest zdawaniem egzaminu z przyjętych zobowiązań chrztu św., które potwierdziłem w sakramencie bierzmowania, czyniąc je swoimi przewodnikami. Wierności tym zobowiązaniom formuje moje człowieczeństwo „na miarę wielkości człowieczeństwa Pana Jezusa” – jak przypomina św. Paweł Apostoł...
Dar, którego się uczę i który odkrywam

Ks. Adam Pieckenhagen, duszpasterz diecezjalny służby liturgicznej archidiecezji poznańskiej, od 1991 r. ministrant w sierakowskiej parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej, czuje się ministrantem do dziś
Ochrzczony 12 grudnia 1982 roku
A czym byłoby życie Księdza bez chrztu?
– Dzięki temu sakramentowi stałem się dzieckiem Kościoła. Związał on mnie z parafią rodzinną. W niej wzrastałem i odkrywałem Kościół, odkryłem moje powołanie, przyjmowałem kolejne sakramenty. Teraz jako kapłan mogę powiedzieć, że bez chrztu nie było by mnie. Obserwując kiedyś ludzi w Berlinie (tam tylko 21 proc. mieszkańców jest ochrzczonych) na Europejskich Spotkaniach Młodzieży Taize, zastanawiałem się, jaki cel mają w życiu. Nie znam wszystkich odpowiedzi, ale dowiedziałem się, że wielu berlińczyków straciło nadzieję. Wtedy zrozumiałem jak wielki dar otrzymałem...
Bez niego nie służyłbym przy ołtarzu

Rajmondo Pala, 18 lat, od trzeciej klasy gimnazjum ministrant, potem lektor parafii pw. św. Anny w Lubartowie
Ochrzczony 26 maja 1996 roku
A czym byłoby Twoje życie bez chrztu?
– Myślę, że gdybym nie przyjął chrztu, teraz nie służyłbym przy ołtarzu, może twierdziłbym, że Boga nie ma, a jeżeli nawet jest, to nie kocha mnie, bo gdyby tak było, to mógłbym przyjąć ten sakrament, ale skoro go nie przyjąłem, to znaczy, że Bogu na mnie nie zależy. Ogólnie rzecz biorąc – nie byłbym szczęśliwym człowiekiem, bo nie poznałbym prawdziwej miłości.
więcej w numerze styczniowym "KnC - Króluj nam Chryste"
Notował: Michał Bondyra