Bez komży

KnC 7/2013

Moje hobby

Moje hobby

Pyszna piłkarska Golonka

Autor: Michał Bondyra
Szerszej publiczności przedstawił się przed trzema laty w Mam Talent. Na Euro 2012 żaden mecz nie rozpoczynał się bez jego pokazu. Mimo olbrzymich umiejętności, wciąż się doskonali. Nikomu nie odmawia autografu, zdjęcia, rozmowy. O swojej miłości – piłkarskim freestylu mówi mistrz świata i wicemistrz Europy w tej dyscyplinie Krzysztof Golonka.

 

Z Krzysztofem Golonką rozmawia Michał Bondyra

Uprawiasz piłkarski Freestyle, czyli…
– Połączenie żonglerki piłką z elementami innych dyscyplin sportu, break dance i akrobatyką sportową.

Dziś było też troszkę Michaela Jacksona.
– To taki dodatkowy element miły dla oka.

Ile trzeba ćwiczyć, by dawać takie pokazy?
– Osiem lat. Na początku jako młody chłopak grałem w piłkę w Sandecji Nowy Sącz, bo sam pochodzę z niedalekiej małej miejscowości Tęgobor. W 2005 r. zobaczyłem triki, jakie robił z piłką Ronaldinho, i się wkręciłem. Brazylijski gwiazdor był zresztą moją pierwszą inspiracją.

Wspomniałeś, że grałeś już profesjonalnie w piłkę. Na jakiej pozycji?
– W ataku. To, co robię dziś, pomaga w grze, ale między umiejętnościami freestylowymi a czysto piłkarskimi nie można postawić znaku równości. Od pewnego momentu są to już  zupełnie inne dyscypliny. Zresztą piłka nożna to sport zespołowy, a moja dyscyplina to indywidualny pokaz.

Pokaz, z którym sześciomilionowej publiczności przedstawiłeś się w Mam Talent pięć lat później.
– Z tym programem była zresztą związana śmieszna przygoda. Telewizja TVN zorganizowała mecz Gwiazdy TVN kontra Politycy, a mnie udało się w nim strzelić decydującego o zwycięstwie zespołu gwiazd gola. W samo okienko. Po tym meczu kilka klubów piłkarskich zgłosiło się do mnie, bym przyjechał do nich na testy…

Poważne zespoły?
– Nazw nie podam, bo tak się zobowiązałem, ale mogę powiedzieć, że chodziło o czołówkę naszej ekstraklasy. Nie pojechałem jednak. Grzecznie im podziękowałem, bo miałem inne perspektywy.

Pewnie Euro dwa lata później w Polsce i na Ukrainie.
– W ciągu 21 dni trwania mistrzostw wystąpiłem ponad sto razy. Często 4–5 razy dziennie w zależności od tego, czy byłem na stadionie, gdzie rozgrywany był mecz, czy w mieście, gdzie były tylko strefy kibiców. Po każdym dniu byłem padnięty. Nie tylko przez liczbę występów, ale i dojazdy. Raz o północy kończyłem występ w miasteczku kampingowym w Gdańsku, by na drugi dzień być na godz. 14. w Doniecku. Z Gdańska z tatą za kółkiem jechaliśmy na szóstą rano do Warszawy, stamtąd samolotem do Wiednia, skąd przesiadałem się, by dolecieć do Doniecka. Tam mój występ trwał… trzy minuty i znów trzeba było wracać do Polski.

Opłaciło się tyle tułać dla 180 sekund?
więcej w wakacyjnym numerze "KnC -Króluj nam Chryste"

fot. R. Woźniak/KnC

Komentarze

Zostaw wiadomość
Wpisz kod bezpieczeństwa
 Security code

Komentarze - facebook

Facebook - ministranci.pl

Inne bez komży

KnC 4/2025, Michał Bondyra
KnC 4/2025, ks. Dawid Wojdowski
KnC 4/2025, ks. Mateusz Szostak

Z komżą

KnC 4/2025, ks. Kamil Falkowski
KnC 4/2025, ks. Jakub Dębiec
KnC 3/2025, ks. Patryk Nachaczewski
KnC 3/2025, ks. Kamil Falkowski
Zajrzyj do księgarni
Podręczna apteczka duchowa na każdy przypadek
o. Anselm Grün OSB
KSIĄŻKA
20,00 zł 16,90 zł
Rachunek sumienia dla młodzieży
Ks. Dariusz Madejczyk
KSIĄŻKA
2,50 zł 2,00 zł
Myśli na każdy dzień Escriva
św. Josemaría Escrivá
KSIĄŻKA
34,90 zł 29,90 zł

Ciekawe wydarzenia

 
Newsletter
Zapisz się i otrzymuj zawsze bieżące informacje.
Social media