Gorący temat
Gorący temat
Ekstremalna przygoda
Autor: Michał Bondyra
Dla kapłana to czas wielkiej przygody. Czasem wręcz ekstremalnej. Podobnie zresztą jak i dla pomagających mu ministrantów. Kolęda to nie tylko możliwość poznania parafian z tej innej strony, ale i czasem okazja werbunku w ministranckie struktury.
Znany z łamów „KnC”, członek zespołu Pinokio Brothers ks. Jacek Zjawin swoje ministranckie kolędowanie wspomina ekstremalnie. – Moja pierwsza ministrancka trasa kolędowa trwała 12 godzin. Chodziliśmy po wiosce, od gospodarstwa do gospodarstwa, a oczekując na księdza, przepychaliśmy jego małego fiata 126 p – śmieje się. Robili tak po to, by nie marnować benzyny na zapalanie silnika popularnego jeszcze 20 lat temu „malucha”. – Dzięki temu na końcu trasy samochód był pod ręką i mogliśmy szybko wracać do domu – tłumaczy ks. Jacek, dodając, że do ministranckiej puszki zebrał wtedy 400 tys. oczywiście jeszcze „starych” złotówek, dziś równowartość 40 zł.
Frekwencja bez zmian
Często mówi się, że właśnie ze względu na datki wiernych do puszek ministrancki zastęp powiększa się nawet czasem dwukrotnie. Pewnie i są takie parafie. W sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Królowej Świata w Parkowie, gdzie nad służbą liturgiczną czuwa – jak sam o sobie mówi – „liturgiczny wariat” ks. Jan Andrzejewski, taki nagły progres nie ma miejsca. – U nas na kolędzie frekwencja nie różni się od tej, którą mamy w ciągu roku – mówi jego pierwszy ceremoniarz Gracjan Hildebrandt. Dwudziestu dwóch chłopaków to jednak liturgiczni idealiści, których nienaganną, a często i bezbłędną służbę chwalą nawet prymasi. Komercyjnie wizyt duszpasterskich nie traktował też… ks. Karol Wojtyła, który będąc przez okrągły rok w podkrakowskiej Niegowici, wraz z ministrantami odwiedzał mieszkańców ośmiu okolicznych wiosek. Jedynym z pomocników kolędowych był nieżyjący już pan Stefan Długosz. – Mąż opowiadał, że jak chodzili po kolędzie, a trafiała się jakaś niezamożna rodzina, to ks. Wojtyła dawał jej pieniądze, a jak nie miał, to nawet od ministrantów pożyczał, a potem jak wrócili na wikarówkę, to oddawał – tłumaczy żona pana Stefana – Janina...
więcej w styczniowym "KnC - Króluj nam Chryste"
Michał Bondyra
fot. JR. Woźniak/KnC
