Autor: Michał Buczkowski
Triquetra zaprasza do nieba. A w niebie jak wiadomo będzie blues, bo od bluesa się wszystko zaczęło, ale… nie skończyło. I dlatego płyta Astroblues zbyt wiele bluesa nie zawiera, penetruje raczej rejony rockowe.
Wszędzie ryczą gitary. Tej muzyki słucha się głośno. Warto podkręcić potencjometr, by poczuć jej siłę. Powinno spodobać się nawet tym, którzy dotąd nie przepadali za mocniejszym uderzeniem. Wszystko dzięki melodyjności piosenek i... lekko melancholijnemu nastrojowi, jaki roztacza się wraz z tymi brzmieniami.
Pierwszą płytą „T” Triquetra bardzo utrudniła sobie życie. Jeśli debiutuje się arcydziełem, później wypada nie psuć wrażenia. To bardzo trudne zadanie utrzymać poziom, który wtedy osiągnęli. Kiedy debiutującemu skoczkowi narciarskiemu zdarzy się świetny skok w pierwszej serii, często drugi się nie udaje, gdyż skoczek zbytnio się spina. Triquetra się nie spinała. Nagrali rzecz na luzie. Dzięki temu możemy posłuchać albumu, który jest dobry, rock'n'rollowy.
Nie jest to jakiś muzyczny przełom, odkrycie nowej planety, lot na księżyc, przewrót kopernikański. Nie, to kawałek solidnego grania, który można śmiało polecić. I polecieć z tą muzyką w kosmos. Jest na tyle mocna, że powinna nas tam posłać bez trudu.
Głos Jakuba Podolskiego ciągle się rozwija. Nieprzeciętny, rozpoznawalny – na tej płycie brzmi chyba najlepiej. Usłyszymy wiele jego barw – męskie śpiewanie, dzikie ryki, szepty, skowyty. Trochę gorzej z tekstami. Podolski to jeden z najciekawszych tekściarzy rockowych – to i tak jest ekstraklasa, ale dokonania z poprzednich produkcji nieco bardziej potrafiły mnie zafrapować. Więcej było w nich piętrowych aluzji, wieloznaczności.
Z pewnością najważniejszym utworem albumu jest ostatni – tytułowy „Astro Blues”. Dużo spokojniejszy od reszty i prawdziwie bluesowy. To już nie „Tranzystorowy dźwięk teraz charczy jak pies” „na 1200 watt”, ale harmonia sfer. Myślę, że tak grają w niebie. A w NASA próbują podsłuchać „jak brzmi kosmiczny blues, Astro Blues”.
Michał Buczkowski
fot. archiwum