Autor: Michał Buczkowski
Czy zespół, który gra od 25 lat może być zespołem słabym? Chyba trudno mu byłoby się wtedy utrzymać na scenie tak długo.
Siła doświadczenia też robi swoje. Armia to od dawna nie jeden z wielu punkowych zespołów, ale grupa łącząca wyrafinowaną muzykę z wyjątkowymi, często lirycznymi tekstami. Stąd, choć muzycy grają ostro, niektórzy mówią, że tworzą... poezję śpiewaną.
Urodzinowy koncert dali na Woodstocku w 2010. Koncert, który pokazał zespół w pełnej krasie. Grzechem byłoby nie wydać zapisu dźwiękowego z tego wydarzenia. Przekrojowy zestaw piosenek z całego okresu działalności i – czego nie mogło zabraknąć – coś spoza repertuaru. Tym razem „Pałacyk Michla”, skoczna, zawadiacka piosenka młodzików, biorących udział w powstaniu. Ale też fragment „Bogurodzicy” wkomponowany w „Jeszcze raz, jeszcze dziś”. Niezły przekrój.
Na płycie znajdziemy wszystko, z czego zespół jest znany. Głęboki, męski wokal Tomasza Budzyńskiego, dawkę zdrowego czadu i łomotu (album w sam raz na wakacje, szczególnie dobry, gdy wszyscy wyjadą i można sobie pozwolić na głośniejsze ustawienie sprzętu), ścianę gitar, apokaliptyczne wizje, mnóstwo energetyzujących rytmów, riffów. Z pewnością wielkim atutem tej płyty jest bębnienie Krzyżyka – stylem chyba najlepiej ze wszystkich dotychczasowych perkusistów wpisał się w, tworzony przez lata, armijny klimat.
Od początku mocno i przebojowo. Usłyszymy zarówno proste piosenki z pierwszego składu kapeli, jak i późniejsze, bliższe hardcore'u czy nawet metalu. Wszystko przemieszane, lecz spójne. Czuć, że rozmaite pomysły muzyczne, od średniowiecznych począwszy, łączą się w tym występie zupełnie naturalnie. Muzycy nie starają się powtórzyć wersji, które znamy ze studyjnych nagrań. Wyczarowują wszystkie dźwięki od początku, specjalnie dla zgromadzonej publiczności. Z nowymi pomysłami, nową energią, prawie bez wytchnienia – godzina i 15 minut grania.
Całość podsumowana, jak kapela czyni to od wielu lat, piosenką o bardzo jasnym i dającym nadzieję przesłaniu: „On jest tu, on żyje”.
Michał Buczkowski
fot. okładka płyty