Moje hobby
Moje hobby
Marzenia do spełnienia
Autor: Magdalena Guziak-Nowak
– Mistrzostwa to dla mnie miesiąc duchowego święta. Nawet Jan Paweł II powiedział kiedyś w Rzymie, że piłka nożna to najpiękniejsza i najważniejsza z najmniej ważnych sztuk w życiu – mówi 29-letni Marcin Kępa.
Marcin Kępa czasem zapomina, jak ma na imię. Dawno temu, kiedy trenował w juniorach i jechał z drużyną na obóz piłkarski, trener nazwał go Mario. Od Mario Baslera – niemieckiego zawodnika. I tak zostało.
– Znasz jakiegoś ministranta z pasją? – zadzwoniłam do kolegi, który o sporcie wie chyba wszystko.
– Znam. Dam ci numer do Mario.
Pierwsza pasja
Był rok 2003, kiedy został lektorem. Bez większego przekonania i entuzjazmu. – Miałem wtedy 19 lat. Do służby przy ołtarzu wciągnął mnie ksiądz, który prowadził oazę. Ale zanim znalazłem się w Ruchu Światło-Życie, stałem, jak to się mówi, przy filarze. Msza św. była nudna, standardowa i niezrozumiała. Długo robiłem wszystko, żeby lektorem nie zostać – wspomina Marcin. Kiedy jednak zdecydował się włożyć albę, wiele się zmieniło. Zafascynowało go bycie blisko tajemnic, które dzieją się na ołtarzu. Uświadomił sobie, ile tracił. Zaczął rozumieć Mszę św. Czuł, że realizuje ważne powołanie. Biała alba stała się świetnym motywatorem: – Zwłaszcza wtedy, kiedy miałem kryzysy w wierze, przypominałem sobie, że muszę walczyć. Bo by nosić ten strój, trzeba być tego godnym. Pokochałem to bardzo.
Lektorska służba stała się wielką pasją i treścią życia. Ale to nie jest jego jedyny sposób na ewangelizację. Marcin ma jeszcze jedną misję.
Druga pasja
– Fioła na punkcie piłki miałem od dziecka. Grałem non stop i wszędzie: na dworze, w domu, a od siódmego roku życia w klubie. Pochodzę z Krakowa i zaczynałem w klubie KS Borek w Borku Fałęckim – wspomina z sentymentem pierwsze kroki na murawie. – Pamiętam bardzo dobrze pierwsze Mistrzostwa Świata, które oglądałem jako czteroletnie dziecko. Rodzice byli w pracy, a starszy brat nie miał co ze mną zrobić, więc wziął mnie na mecz do znajomych. Od tej pory obejrzałem chyba wszystkie mecze MŚ, ME i reprezentacji Polski.
Gdy był nastolatkiem zapragnął zostać trenerem. W szkolnych zeszytach pisał składy i „miał na ten temat dużo do powiedzenia”. W 2005 r. ukończył pierwszy poważny kurs trenerski UEFY B, który dał mu uprawnienia do prowadzenia zespołów młodzieżowych i seniorskich do III ligi. Dwa lata później podniósł swoje kwalifikacje i został trenerem UEFY A, dzięki czemu może pracować z zespołami do zaplecza ekstraklasy na całym świecie. Podczas kursu był w jednej grupie ze swoimi idolami np. Jackiem Magierą i Krzysztofem Bukalskim.
– Najpiękniejsze jest to, że spełniają się marzenia z dzieciństwa. Odbyłem staż u trenera Legii Macieja Skorży, którego podziwiam. Teraz pracuję w Cracovii.
Czy na tym koniec? Nie, bo marzenia trzeba mieć cały czas. Marcin chciałby trenować ekstraklasę.
Dwa w jednym
Sukcesy zawodowe nie odciągnęły Marcina od ołtarza. Sport to jego droga do Boga. Kilka lat temu zorganizował w parafii pierwsze rozgrywki lektorskie. Zaczęło się od małych zawodów dla 12 chłopców, a skończyło się na wielkich turniejach i weekendowych piknikach rodzinnych. Z kolegą założył Parafialny Klub Sportowy „VICTORIA”. Teraz do aktywności fizycznej zachęca dorosłych mężczyzn z parafii. Szkoli także juniorów. Organizuje obozy sportowe z wartościami. Prowadzi na nich „wychowawcze treningi”, kurs szybkiego czytania, wieczory talentów, integruje, uczy odpowiedzialności i przyjaźni. Nie mówiąc wprost o Bogu, ewangelizuje.
Magdalena Guziak-Nowak
fot. arch. M. Kępy