Muza
Muza
Kolędowanie dla ludzi
Autor: Michał Buczkowski
Płyta „Na dunaj” ma cztery olbrzymie zalety, które w dodatku znakomicie się uzupełniają: śpiewają na niej żywiołowe dzieci, grają znakomici muzycy, prezentuje ona Boże Narodzenie w niezwykły sposób i... jest ludowa!
1. Śpiew przypomina „Arkę Noego”. Pełen jest nieporadności, gromkiego przekrzykiwania się, rozbrykania. Wszystkiego, co sprawiło, że Arka miała takie wzięcie, że słuchały jej miliony ludzi – dorosłych, dzieci i młodzieży. Zadziorność małego wokalisty w „O Józefie – Czego chcecie” przywodzi na myśl chrypę Mikołaja Pospieszalskiego w Arkowej piosence „Jezus Ratownik”. Spontaniczność i świetna zabawa.
2. Oprócz dzieci z podlubelskich wsi w nagraniu wzięli udział najlepsi muzycy. Całemu przedsięwzięciu patronuje Joszko Broda, który umie zagrać wszystko i na każdym instrumencie. A nawet bez instrumentu – wystarczy mu kawałek liścia bądź słomki. Dołączył do niego Marcin Pospieszalski, świetny producent, którego nazwisko można znaleźć na setkach płyt. W tym projekcie gra na basie. Nie da się pominąć milczeniem udziału Wojciecha Waglewskiego z VooVoo. Nadto użyte instrumenty nie należą do często spotykanych, usłyszymy m.in. róg barani i sukę biłgorajską.
3. Nie można tych piosenek nazwać kolędami, choć wykonywali je kiedyś kolędnicy. Bywa, że są to życzenia dla gospodarzy, historie biblijne, ale i – piosenki dla panienek na wydaniu. Zwyczaj kolędy miał dwa cele: z jednej strony to świętowanie, z drugiej okazja do rozrywki, do zbratania się ludzi – a nawet zalotów: „Marysiu, duszko, daj mi jabłuszko czerwone” (Marysia da jabłko dopiero na ślubie).
4. Można powiedzieć, że to piosenki ludowe. Ale nie jest to ludowość znana z telewizji, czyli nudne, przeciągłe zawodzenia. To często bardzo skoczne, motoryczne śpiewy, podbite nowoczesnymi aranżacjami. Dodatkowo zamieszczono mp3 z wykonaniami ludowych twórców sprzed lat. Aż dziw bierze, jak ci, już wtedy starzy, ludzie potrafili śpiewać rytmicznie, jakie dźwięki z gardeł wydobywać. Aż chce się z nimi krzyknąć: Iii-haha!
Michał Buczkowski
fot. Archiwum KnC