Autor: Michał Bondyra
Natalia Kowalska, jedyna kobieta w Formule 2, najbardziej znany i utytułowany po Robercie Kubicy, polski kierowca wyścigowy mówi o świętach, rodzinie i studiach, a więc o wszystkim tym, co obok ścigania w bolidzie, jest w życiu najważniejsze.
Rozmawia: Michał Bondyra
Na torze zaczęłaś pojawiać się bardzo wcześnie, bo już jako czteroletni „brzdąc z warkoczykami”. Rodzice początkowo nie byli szczęśliwi z twojego wyboru.
– Tor to większość moich wspomnień z dzieciństwa. Ściganie w rodzinie rozpoczęła moja starsza siostra Ania, to przez nią połknęłam wyścigowego bakcyla. Rodzice, szczególnie mama, mieli obawy związane z tym, że jest to niebezpieczny i wymagający ogromnego poświęcenia sport. Poza tym nie chcieli mieć drugiej córki, spędzającej życie na torze.
Ty jednak dopięłaś swego, choć nie zamykałaś sobie furtki do innych zajęć.
– Mama i tata kładli zawsze duży nacisk na to, by robić w życiu coś sensownego. Dlatego, mówiłam, że oprócz tego, że się ścigam chcę być lekarką. Z czasem marzenia się zmieniały. Dziś studiuję zarządzanie…
… na Akademii Leona Koźmińskiego i to w języku angielskim! Poprzeczkę zawiesiłaś sobie bardzo wysoko.
– Warunkiem tego byśmy się z siostrą ścigały, zawsze było to, że musimy chodzić do dobrych szkół i mieć bardzo dobre oceny. Skoro ściganie i naukę potrafiłam godzić wcześniej, to dlaczego nie miałoby się udać i teraz? Ale, faktycznie, studia absorbują naprawdę dużo czasu. Choć mam indywidualny tryb nauczania, to wszystkie egzaminy muszę zdawać w tym samym terminie co inni studenci. Mimo, że większość wykładowców, podobnie jak kolegów, kibicuje mi w moich wyczynach na torze, na egzaminach nie mam taryfy ulgowej.
Podejście do życia, nauki to zapewne zasługa rodziców. Za co jeszcze jesteś im wdzięczna?
– Tak naprawdę rodzicom zawdzięczam wszystko. Im i mojej siostrze. Ania nauczyła mnie typowo wyścigowych tricków, z tatą uczyła mnie też jeździć na gokarcie. Tata był zawsze naszym mechanikiem, trenerem i managerem, ale przede wszystkim rodzicem. Dziś choć mam już ekipę specjalistów, jeździ ze mną na zawody, reprezentuje mnie na ważnych spotkaniach, mimo że sam ma wiele własnych zajęć… Mama z kolei zawsze kibicowała mi na zawodach, jeśli nie, to byłyśmy w stałym kontakcie telefonicznym. To do niej dzwoniłam jako pierwszej, żeby pochwalić się sukcesem, lub odwrotnie pożalić się i wypłakać. Do dziś jest moim największym fanem…
Bardzo tęsknisz za najbliższymi? W ciągu roku nie widzicie się chyba zbyt często?
– Oczywiście, że tęsknię za mamą, tatą i siostrą. Tęsknię również za dwoma kotami i psem. Po pół rocznej tułaczce po całym świecie, nocach spędzonych w hotelach, niezwykły spokój i radość daje mi też spanie we własnym łóżku.
Święta Bożego Narodzenia spędzisz w domu?
– Oczywiście, tradycja świąteczna w naszym domu jest bardzo ważna. Rodzice zawsze uczyli mnie i moją siostrę, że święta to rodzinny czas, który należy spędzać w gronie najbliższych. Boże Narodzenie obchodzi cały świat, więc na szczęście nie mam problemów z wolnym czasem. Wszystkie zajęcia ustawiam sobie tak, by być wtedy wśród najbliższych.
Jak one wyglądają w domu Natalii Kowalskiej?
– Wcześniej spotykaliśmy się u babci. Gromadziło się tam przynajmniej 20 osób bliższej i dalszej rodziny. Teraz jednak, gdy babci już nie ma, Wigilię spędzamy w gronie najbliższej rodziny. Jest choinka, kolędy i Pasterka. Jest opłatek i sianko pod obrusem. Jest jemioła. Wigilia to tradycyjnie 12 potraw (czasem więcej, bo mama i tata lubią zaszaleć) Te kilka dni spędzamy tylko razem, najczęściej w domu, ciesząc się sobą, celebrując cały rytuał tego niezwykłego okresu, nadrabiając brak wspólnego przebywania w ciągu roku.
Zawsze razem ubieramy choinkę i przygotowujemy świąteczne potrawy. Wypatrujmy pierwszej gwiazdki na niebie, siadamy do wigilijnej wieczerzy, śpiewamy kolędy.
A co ze świąt lubisz najbardziej?
– Oczywiście prezenty! Tydzień po świętach są moje urodziny, więc na prezenty od urodzin do Świąt zawsze muszę czekać cały rok. Bardzo też lubię spędzać czas z rodziną, tym bardziej, że już nie mieszkam w domu i cały rok jestem poza nim. W święta lubię choinkę, śnieg, pierwszą gwiazdkę i Wigilię. Dla mnie święta to czas radości, to kolędy, żłóbek w kościele. To czas zadumy, nostalgii, ale przede wszystkim radości, życzeń dla najbliższych. Dla mnie i mojej rodziny to czas Bożego Narodzenia; najpiękniejszego z pięknych Świat.
Wspomniałaś o prezentach. Co sprawia tobie największą radość?
– Uwielbiam niespodzianki! Lubię tę nutkę niepewności czy Mikołaj dostał mój przedświąteczny list i jest w stanie spełnić moje marzenia. Zawsze się spisywał lepiej niż mogłam to sobie wyśnić, więc mam naprawdę ogromne szczęście!
Czas Bożego Narodzenia, to również czas życzeń. Czego należałoby tobie życzyć?
– Połamania kół! A tak naprawdę to chyba wytrwałości w dążeniu do celu, dużo siły do pracy, no i oczywiście w efekcie dojścia do tego co sobie zamierzyłam. A ja nie podziękuję, żeby nie zapeszyć!
Na koniec prośba o specjalne życzenia dla czytelników „KnC”.
– Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, chciałabym złożyć wszystkim czytelnikom, tym starszym i tym jeszcze bardzo młodym, życzenia zdrowia i spełnienia najskrytszych marzeń. Aby wszyscy trafili na swoją szansę i ją wykorzystali. Aby ich droga usłana była tylko różami, bez zmartwień i trosk. Aby wykorzystali dar, który dostaliśmy od Boga, dar talentu, pracowitości, determinacji i dążenia do celu. Chcieć to móc. Nie wstydźmy się swoich marzeń i nie ustawajmy w pracy, aby je spełniać. Chciałabym też życzyć wszystkim, by w dążeniu do swoich celów, nie zapomnieli, że gdzieś obok nas żyją ludzie, którym nie szczęści się w życiu, którym należy pomóc, chociażby dobrym słowem. To często nic nie kosztuje, a potrafi bardzo pomóc.
fot: Cyfra +