Muza
Muza
Płyta do śpiewania: Paweł Bębenek, Gdy się rodzi Zbawca świata
Autor: Michał Buczkowski
W dawniejszych czasach, gdy nie było tylu zabijaczy czasu co dzisiaj, zdarzało się ludziom (szczególnie zimą) zebrać w kilka osób i śpiewać. Śpiewało się przy różnych okazjach – umilając czas pracy w polu, modląc się w kościele.
Śpiew towarzyszył rozmaitym ludzkim działaniom, ale też ludzie gromadzili się dla samego śpiewania. Co zdolniejsi mogli śpiewać na głosy – kilka różnych melodii równocześnie. Nawet w naszym narodzie, nie za bardzo przecież muzykalnym, kolędowanie stanowi ważną tradycję. Do tych zwyczajów nawiązuje Paweł Bębenek.
Płyta „Gdy się rodzi Zbawca świata” jest zapisem propozycji kolędowania. To nie jest album, który miałby zastąpić rodzinne spotkanie przy choince. To nie muzyka, którą włącza się, by zagłuszyć niezręczną ciszę przy świątecznym stole. Ta muzyka jest zaproszeniem. Zaproszeniem do śpiewania.
Kolędy nagrane przez na wpół amatorski zespół Perfugium nie sprawiają kłopotu, by się w nie włączyć. Paweł Bębenek jest kompozytorem, który w swej twórczości zawsze myśli o wykonawcach – pisze muzykę tak, by nawet ludzie o małej skali głosu mogli poradzić sobie z jego twórczością. Paweł szanuje także tradycję – pierwszy głos jest zgodny z naszymi przyzwyczajeniami, kompozytor ogranicza swój wkład do dopisania trzech kolejnych, pięknych melodii (pięknych acz prostych).
Można więc, podziwiając kunszt autora, nucić tak, jak się te pieśni zna z kościoła. (Dla bardziej utalentowanych – możliwość śpiewania w czterogłosie). Nagranie będzie miło towarzyszyć rodzinnemu przeżywaniu świąt. Brak tu, tak chętnie stosowanych na innych płytach bożonarodzeniowych, popisów wokalnych, zmian tempa i wszystkiego, co może i jest ładne, ale sprawia, że przekazywane z dziada pradziada kilkusetletnie utwory brzmią obco, a często wręcz cudacznie.
Nie oznacza to, że wszystko jest znane (a więc nudne). Oprócz często pojawiających się na składankach kolęd, znajdziemy też te niedostatecznie jeszcze rozpowszechnione. Już sama tytułowa nie należy do najpopularniejszych, a szkoda.
Michał Buczkowski