Moje hobby
Moje hobby
Maniak Mateusz
Autor: Michał Bondyra
– Odkąd jestem księdzem nie spotkałem jeszcze na swojej drodze młodego chłopaka, który byłby tak wielkim maniakiem-pasjonatem w tak wielu dziedzinach – mówi z uznaniem o Mateuszu Witasiku: lektorze, konstruktorze, kolarzu górskim, biegaczu i harcerzu jego opiekun ks. Sebastian Huebner.
Szesnastolatek z Wrześni na rozmowę ze mną przynosi opasły segregator dyplomów i pokaźną kiść medali. Wszystkie zdobył za dokonania sportowe, większość za kolarstwo górskie, pozostałe za biegi i letni biatlon.
250 km na rowerze w 8 godzin
– Rower to chyba moja największa pasja. On był przed wszystkimi innymi, bo zacząłem się na nim ścigać zaraz po I komunii świętej – mówi, prezentując medal za czwarte miejsce z tamtych zawodów. Największy sukces na rowerze osiągnął jednak 3 lata temu, gdy został wicemistrzem Wielkopolski. W zeszłym roku w młodzikach było już gorzej. Ale szóstego miejsca nie odbiera jako porażkę. – Poziom konkurentów wzrósł, a ja ostatnio ścigam się dla przyjemności – zapewnia. Dla przyjemności i samosprawdzenia. Bo jak można inaczej odebrać to, co zrobił kilka miesięcy temu podczas drugiej już z jego udziałem rowerowej pielgrzymki do Częstochowy? – Dystans 250 km z Jasnej Góry do Wrześni pokonałem w 8 godzin. Wraz z 8 innymi kolarzami nasza średnia prędkość przejazdu wynosiła ponad 31 km/h – przyznaje z dumą, dodając, że w tygodniu, gdy tego dokonał na dwóch kółkach przejechał w sumie ponad 800 km. Takie wyniki nie biorą się z niczego, bo na rowerze spędza dziennie ok. dwóch godzin. – Na ogół jeżdżę na Małpim Gaju we Wrześni – wyjaśnia. Na tym wyjątkowo trudnym górskim torze wykręca każdego dnia 40 km. Wykręca zresztą na rowerze, który złożył z kupowanych sukcesywnie części zupełnie sam. Największą frajdę sprawia mu jednak rozbieranie jednoślada na części, czyszczenie podzespołów i ponowne złożenie. W tym ujawnia się druga wielka pasja Mateusza – konstruowanie.
Wzmacniacze, katapulty i didgeridoo
– Trzy – cztery lata temu zacząłem od rekonstruowania maszyn oblężniczych. Największą z nich zrobiłem z sąsiadem w ciągu tygodnia, z palet, które przywiózł nam tata. – wspomina kolosa o wymiarach 1,5 na 1 na 1,5 metra, który strzelał… kapustą. – Z gałęzi lipy wydłubałem najstarszy instrument dęty didgeridoo. Dziś na nim gram. Planuję jeszcze wydłubać afrykańskie bębny djembe – mówi. Dłuto ostatnio częściej zamienia jednak na śrubokręt i lutownicę. – Mój wujek Jan jest elektronikiem i to on namówił mnie do zrobienia pierwszego wzmacniacza – mówi o 3 watowym pudełku, które wspomaga nagłośnienie sprzętu młodszego brata Mateusza – Mikołaja. Za chwilę pokazuje mi jednak mały wzmacniacz mikrofonowy. – To jest element mojego największego przedsięwzięcia, nad którym pracuję: wzmacniacza 2x60 wat z przedwzmacniaczami i porządnym transformatorem – zdradza licealista, przyszły student Poznańskiej Politechniki.
Majsterkowanie i sport to jednak nie wszystko czemu się poświęca. – Od jakiegoś czasu uczę się też grać na gitarze – mówi 16-latek. Jak zatem godzi te wszystkie pasje, szkołę i jeszcze ministranturę? – W tym wszystkim pomaga mu… harcerstwo i zasady jakie stamtąd wynosi – zaskakuje ks. Huebner. A te zasady precyzuje sam Mateusz: „Dużo wymagam od siebie i wciąż staram się być lepszym we wszystkim co robię. Doskonałym nie będę, ale wiem, że im więcej będę umiał… tym łatwiej będzie mi w życiu”.
ROBISZ COŚ CIEKAWEGO? SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!
fot: M.Bondyra